Bańka mydlana

Jak to zwykle w wakacje bywa, Ola dorwie bańki mydlane. Ku mojemu zadowoleniu , nie mam kompletnie czasu na komputer (w porównaniu z pierwszymi dniami wakacji). Moje ostatnie dni wyglądają następująco - pobudka, tabletki, wanna, młody dom, obiad, rodzina, młody dom, sklep, młody dom, miasto, mój dom, komputer, spanie. Błogie nicnierobienie. Mam obawy, że ten rozkoszny stan może nagle się skończyć. Ktoś lub coś może zepsuć harmonię i przyjemność z każdej wspólnie spędzonej sekundy ... i chociaż kłócimy się cały czas, chociaż wychodzę po 30 razy na godzinę i nie odbieram telefonów (za 3 razem odbieram!) obydwoje wiemy, że za kilka minut znów będziemy się tempo śmiać z nieśmiesznych kawałów, głupich sytuacji i z samych siebie. Nawet kiedy obrażona wychodzę na balkon czytać jedenaście minut (czekaj, czekaj ... na co to ja zła byłam ? - standard) Ty przychodzisz mi z pomocą ( dobra poduszka nie jest zła) ... Codziennie wieczorem planujemy poranek, kto ma do kogo o której zadzwonić, kto ma kogo obudzić, które z nas przyjdzie do drugiego. Jak zwykle pada na mnie, ale to żadna kara ( czysta przyjemność !). Od dzisiaj , a raczej od wczoraj, myślimy (tak myślimy - mi też to ciągle chodzi po głowie !) na przemian , o ósmym oraz o dwunastym lipca. Obydwie daty są ważne. Jedna symboliczna, druga pozwalająca nam przeżyć w dotychczasowym świecie... i to, że mnie przepuszczasz w drzwiach (nawet tych zamkniętych), dajesz mi do domu swoją dziewczynę i pozwalasz maniakować w patapon, zapewniasz wygodę i przyjemność jaką daje ta zielona koszulka w śmieszne stworki oraz wiele innych drobiazgów , które mogłabym wymieniać i wymieniać nazywam naszą miłością ;D ...W imieniu moim (a szczególnie mojej babci) dziękuję za skoszoną trawę i przypominam, że Ci zaufałam i jechałam z Tobą na jednym rowerze.

Po głowie chodzi mi TA piosenka, oczywiście kojarząca się z Bartkiem, Wyspą Słodową oraz Wroc Love Fest'em 2009 =)