photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 28 MAJA 2013

Królowa jest tylko jedna.

 Jak w kilku, czy nawet kilkudziesięciu zdaniach można opisać najlepszy weekend całego życia? Nie da się. Nie da się też wytłumaczyć towarzyszących mu emocji tym, którzy tego nie rozumieją. Tym, którzy wyśmiewają wielogodzinne stanie pod bramą stadionu czy łzy podczas ulubionych piosenek granych na żywo. Ciężko jest zamieścić recenzję, która chociaż w najmniejszym stopniu oddawałaby chwile przeżyte na stadionie. Dlatego jeśli uważasz to za śmieszne i niewarte zachodu i pieniędzy to natychmiast wyłącz tą stronę i kontynuuj siedzenie w domu z piwem w ręku, ja tymczasem spróbuje wam przybliżyć te dni, które minęły mi niczym kilka sekund.

Do Warszawy dotarłam przed 13, razem z Kubą, którego serdecznie z tego miejsca pozdrawiam :) Tam przywitaliśmy naszą kolejną koleżankę, Agatę i rozeszliśmy się do domów by po godzinie 18 spotkać się znowu w poszerzonym gronie - doszli do nas Natalia, Michał i Marcin. Wszyscy, których wymieniłam to niesamowici ludzie i bez nich ten wyjazd nie byłby tak niezapomniany. Spotkaliśmy się wszyscy po raz pierwszy, a utrzymujemy ze sobą kontakt od dłuższego czasu, więc cieszyłam się niesamowicie, że dane mi było w końcu ich spotkać.

Sobota to był zdecydowanie najlepszy dzień w moim życiu i nie straszny był mi nawet deszcz, który od rana walił w szyby. Kilka minut przed godziną 10 pojawiłam się pod bramą numer 4, przy której to czekali posiadacze biletów Golden Circle Early Entrance. W kolejce stałam razem z Michałem i Agatą, dlatego te 6 godzin, zanim otworzyli bramę nie wydawało się aż tak długie. W kolejce również poznałam kilka nowych osób, z którymi na pewno tak szybko nie zerwę kontaktu. 

Kilka minut po 16 ochroniarze otworzyli bramy i mi udało się wejść na pierwszą turę. Sprawdzono mi bilet, szybko podbiegłam do pani, która mnie przeszukała, pewien chłopak zapiął mi na ręcę opaskę (którą do tej pory mam na nadgarstku). Oczywiście nie zapomniałam krzyknąć do niego kilkakrotnie, żeby się pospieszył bo ja muszę być z przodu! Potem zaczął się bieg. Od bramki do barierki przy stadionie był spory kawałek, a ja jako osoba nie ćwicząca na wfie i kompletnie niewysportowana leciałam tak szybko, że chyba przebiłam niejednego olimpijczyka. Szybko wszystko nam sprawdzono i udało się! Pierwszy rząd pod sceną, niemal na środku sceny! Od biegu bolały mnie wszystkie części ciała i niesamowicie piekło mnie gardło. Nic jednak się nie liczyło, byłam pod samą sceną i nie było szans, by ktoś mógł mnie stamtąd wyrzucić!

Po 18 zaczął się pierwszy występ, a mi nogi wchodziły już w tyłek, niestety nie było szans ani żeby usiąść, ani, żeby się jakoś konkretnie poruszyć. Pierwszy zespół raczej nie zrobił na mnie większego wrażenia, co chwilę sprawdzałam godzinę na zegarku, rozdawałam ludziom pod sceną niebieskie balony, przypominając na której piosence mają zostać wyciągnięte. 

Jako kolejny wykonawca wystąpił Tinie Tempah i muszę przyznać, że całkiem nieźle dał sobie radę! Publiczność powoli zaczęła się ruszać, śpiewać, machać. Co prawda było sporo osób, które próbowały wypchać nas z pierwszego rzędu, ale mimo wbijanych w moje plecy łokci nie dałam się! Tinie miał kilka piosenek, które śpiewała publiczność, rozruszał więc tłum przed królową.

Po Tiniem wystąpili Basement Jaxx i muszę przyznać, że ich wokalistki miały niesamowite głosy! Ale na tym niestety kończą się plusy, bo poza tym nie pokazali nic co by mnie zainteresowało. Właściwie byłam w stanie myśleć już tylko o tym, jak bardzo jestem głodna i jak bardzo bolą mnie plecy. Leżałam na barierce czekając na koniec ich występu. Wtedy z lewej strony, przed sceną pojawili się Bibi (gitarzystka Beyonce) i jeden z bliźniaków. Machali nam i całkiem nieźle bawili się na tym koncercie. Prawdę mówiąc, wzbudzali większe zainteresowanie niż artyści na scenie...

Występ skończył się kilka minut po 22. Teraz już tylko godzina dzieliła nas od wyjścia Beyonce na scenę. W tle leciały całkiem przyjemne piosenki, w pewnym momencie puścili nawet Niggas in Paris Jaya i Kanye, co wywołało ogromne poruszenie. Czekaliśmy do 23.15 kiedy to na stadionie zgasły światła i zjechal ogromny ekran. Na goldenie zapanowało ogromne poruszenie, zostałam przyciśnięta do barierki tak, że nie byłam w stanie nawet poruszyć ręką, jednak zupełnie mi to nie przeszkadzało. Wszyscy krzyczeli, to musiało brzmieć niesamowicie, 50 tysiecy ludzi, każdy wrzeszczy. Serce waliło mi jak młot, nogi mi się trzęsły, a kiedy tylko rozpoczęło się intro na ogromnym ekranie, w moich oczach pojawiły się łzy. Siedem lat czekania! I to była chwila, w której spełniało się moje ogromne marzenie. Wiedziałam, że ona za chwilę wyjdzie, za moment się tam pojawi. Po bokach zaczęły się wyłaniać tancerki. Ścisk i wrzask był coraz większy. W końcu, pewnym krokiem na scenę weszła Beyonce. Gdy stanęła na końcu sceny padło na nią światło i krzyknęła "Warsaw!"

Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to to jak niesamowicie piękna i zgrabna jest na żywo. Na zdjęciach wygląda czasem na dosyć potężną, a widząc ją na żywo pokusiłabym się o stwierdzenie, że jest drobniutka. Koncert zaczął się od piosenki Run The World (Girls), która od razu porwała wszystkich do tańca. Mając w nosie wszystkich dookoła skakałam i sie bawiłam, no bo przecież piosenka mówi o tym, że to dziewczyny rządzą tym światem. Widząc jak głośno śpiewam słowa piosenki w jednym momencie Beyonce wskazała prosto na mnie! Byłam w szoku, a to był dopiero początek! Jako następna była jedna z moich ulubionych piosenek królowej czyli End of time. Świetny układ choreograficzny plus wspaniały wokal Beyonce dawały niesamowity efekt :) tutaj też akurat ja i Michał pomachaliśmy do Bee, a ona nam odmachała, co również mnie ucieszyło, no bo wow! Wie o moim istnieniu!

Dalej nie pamiętam już dokładnie w jakiej kolejności B śpiewała utwory. Pamiętam 1+1, które sprawiło, że byłam pod wrażeniem, śpiewała tak niesamowicie, że ochroniarze i panowie z obsługi kręcili z niedowierzaniem głowami. Pamiętam Love on top, na którym wszyscy pstrykali palcami i śpiewali razem z nią. Pamiętam Irreplaceable, na którym wszyscy pokazywali "na lewo" i śpiewali razem z nią. Pamiętam Divę, If I were a Boy, Freakum Dress, Why don't you love me poprzedzone świetnym filmikiem i mnóstwo innych. Crazy in Love i niezapomniane Single ladies, które dostały chyba największe owacje. Beyonce tańczy niesamowicie. Lekko, z gracją, jakby nie sprawiało jej to żadnego problemu. A przy tym wydaje z siebie takie dźwięki, że nie jestem w stanie tego pojąć! Potem przyszedł czas na Grown Woman z niesamowitą aranżacją i świetnym strojem. Mialam wrażenie, że większość obecnych na stadionie nie zna tej piosenki, dopiero refren skojarzyli z "ach, no tak, reklama pepsi!" ja, jako wierna fanka, znałam ją już dawno na koniec.

Przerwa w koncercie, przed dwoma ostatnimi piosenkami była czasem na naszą akcję. Szybko nadmuchaliśmy baloniki, kiedy to B wyszła i śpiewała fragment coveru "I will Always love you". Ja za to się obejrzałam i... byłam w szoku! Cały stadion był pełen niebieskich balonów! Jako pomysłodawcy i  akcji nie spodziewaliśmy sie takiego odzewu! Na stadion padły światła i Beyonce aż zaniemówiła, widząc tłum unoszący niebieskie balony. Podziękowała nam, kilkakrotnie powiedziała, że pięknie to wygląda po czym zaczęła śpiewać halo, a my pod koniec piosenki rzuciliśmy balony pod scenę, tworząc tym samym dywan między sceną, a tłumem. Chwilę później. Beyonce zeskoczyła, przy pomocy ochroniarzy ze sceny i podeszła do tłumu podając wszystkim ręce. W końcu podeszła również do mnie i udało mi się złapać ją za rękę! Akurat tuż obok nas przystanęła, celując mikrofonem w naszą stronę. Udało mi się więc potrzymać jej rękę, bardzo drobną i delikatną, przez kilka minut. Stała tuż obok mnie, przepiękna, z cudownym głosem i zaszklonymi oczyma. Dawno nikt i nic nie zrobił na mnie takiego wrażenia. Przyzwyczajona do oglądania jej na ekranie, nie mogłam uwierzyć, że ta Bee, ta stojąca obok mnie, jest prawdziwa. Wróciła na scenę, w ręce trzymając jeden z niebkieskich balonów i podziękowała nam za tą noc. W tle rozbrzmiała ostatnia piosenka, królowa przedstawiła nam swój zespół i pożegnała się z publicznością. Każdy, każdy krzyczał, by nie odchodziła, jednak to było koniec. Dwugodzinne widowisko dobiegło końca.

Jako osoba, która bardzo interesuje się muzyką, koncertami, masowymi wydarzeniami mogę z całą pewnością powiedzieć JESZCZE NIGDY NIE WIDZIAŁAM CZEGOŚ TAKIEGO. Byłam na koncercie Madonny, uważanej dotąd za królową muzyki i przy Beyonce wydaje się malutka. Koncert Madonny był widowiskiem, przedstawieniem teatralnym, a nie występem wokalistki. Na scenie krzyże, latające fragmenty scenografii, dzwony, mnisi. Wszystko po to, by odwrócić uwagę od marnego przecież śpiewu. I tym właśnie różni się od innych piosenkarek Beyonce. Potrafi zrobić show, bez zbędnych ozdobników. Na scenie nie pojawia się właściwie nic, poza nią samą i tancerzami. Mimo to, przez dwie godziny nie sposób oderwać od niej wzroku. I to jest właśnie dowód na to, że jest królową obecnej muzyki - nie potrzebuje tandetnego show. Jej talent broni się sam. 

Boli mnie strasznie to, że tutaj jestem, że muszę wrócić do świata, w którym nikt tego nie zrozumie. Po cichu jednak wrócę do oglądania filmików i zdjęć z koncertu, a do skarbonki już wrzucę pierwsze pieniądze zaoszczędzone na kolejny koncert. Poza tym, że byłam tam spotkałam się z mnóstwem naprawdę niesamowitych ludzi, których z tego miejsca serdecznie pozdrawiam!

Komentarze

xszogunx az sie pokusilam i przeczytalam cały wpis ! super ! ja miałam to samo na MCR <3
28/05/2013 22:55:50
princessoftheuniverse no mnie teraz czekają marsi we wtorek, tak że podwójne szczęście ;p
01/06/2013 15:13:36
redengirl Piękne emocje, cudownie napisane i zebrane to wszystko ;) Aż zazdroszczę ;)
28/05/2013 22:07:54
princessoftheuniverse oj jest czego :)
28/05/2013 22:16:54
Zarejestruj się teraz, aby skomentować wpis użytkownika princessoftheuniverse.

Informacje o princessoftheuniverse


Inni zdjęcia: 1483 akcentovaMaj 2024 milionvoicesinmysoulNa skeyparku nacka89cwaObrazek warszawski aceg:) nacka89cwaNew papież nacka89cwa^^ szarooka9325^^ szarooka9325^^ szarooka9325^^ szarooka9325