Smutek nie jest tylko negatywnym stanem emocjonalnym. Smutek można spotkać wszędzie. Na ulicy, w tramwaju, w domu, na uczelni, na ekranie monitora, a nawet w kiblu. Na obrazie, na zdjęciu, w muzyce, w głosie. Smutku nie trzeba szukać - on zawsze znajdzie się sam. Jest samodzielną indywidualnością, której nikt nie lubi. A przynajmniej zdecydowana większość nie daży jej nawet najmniejszą sympatią. Zaliczam się do tej drugiej grupy, tej małej - która lubi zatapiać się w smutku, aż do momentu wybuchu euforii szczęścia. Nawet jeśli wybuch ten zdaża się raz na milion lat.
Czym może być ten wybuch? Hajsem, zdrowiem... urodą, czy tak po prostu naiwnie - miłością? Wybuch ten jest spontanicznością. Czymś co dzieje się nagle, ot tak, bez przyczyny i bez zbędnych pytań. Wybuch ma być nieoczekiwanym zaskoczeniem. I przede wszystkim... wybuchem. Rewolucyjnym wybuchem. Wewnątrz.
Jestem zdrowa. Moje struny głosowe są zdrowe i przygotowane na sobotę. Tę najważniejszą. Towarzyszy jednak lęk i o wiele większy strach niż kiedykolwiek. Niestety, albo... dzięki Bogu.