photoblog.pl
Załóż konto
Serdusioo and moje ulubione tramki. ; D < 33

Serdusioo and moje ulubione tramki. ; D < 33

Młodyy. ; D

Młodyy. ; D

Dodane 18 CZERWCA 2012 , exif
89
Dodano: 18 CZERWCA 2012

Takie tam . ; )

Nie ma czego dodawać, bo mój boski fon miał bliskie spotkanie z moją szafką ,a potem z podłogą. ;D 

Ale to nie ja. ;  >

 ______________________________________________

 

Ginsberg Allen "Skowyt" 


Widziałem najlepsze umysły mego pokolenia zniszczone szaleństwem,
głodne histeryczne nagie,

włóczące się o świcie po murzyńskich dzielnicach w poszukiwaniu wściekłej
dawki haszu,

anielogłowych hipstersów spragnionych pradawnego niebiańskiego
podłączenia do gwiezdnej prądnicy w maszynerii nocy,

którzy w nędzy łachmanach z zapadniętymi oczyma w transie czuwali
paląc w nadnaturalnych ciemnościach tanich mieszkań, płynąc poprzez
dachy miast, kontemplując jazz,

którzy pod liniami kolejki nadziemnej odsłaniali swe mózgi Niebiosom i
objawiały im się natchnione anioły Mahometa rozkołysane na dachach
czynszówek,

którzy odbyli uniwersytety chłodnym promiennym wzrokiem rojąc
Arkansas i Blake'em natchnioną tragedię pośród mędrków wojny,

których wylano z uczelni za obłęd i obsceniczne ody rozlepiane w oknach
czaszki,

którzy trzęśli się w bieliźnie w niegolonych pokojach, paląc w koszach na
śmieci swe pieniądze i nasłuchując Terroru za ścianą,

których kopano w brodę przyrodzenia, gdy wracali przez Laredo z
przemytem marihuany dla Nowego Jorku,

którzy łykali ogień w hotelach wypacykowanych farbą albo pili terpentynę
w Paradise Alley, marli lub noc w noc umartwiali swe torsy przy pomocy
snów, haszu, budzących zmór, wódy, chuja, i nieustających jebań,
niezrównanie ślepych ulic drżącego obłoku i błyskawicy umysłu skaczącej
ku biegunom Kanady i Paterson, rozświetlającej cały zamarły świat z
Czasem pośrodku,

trójwymiarowych wizji gmachów po zażyciu peyotlu, świtów podwórzowych
zielonych drzew cmentarza, opilstwa winem na szczytach dachów,
narkotycznych przejażdżek przez dzielnice witryn wśród migającej
sygnalizacji, słońca, księżyca i wibracji drzew, przez grzmiący zimowy
zmierzch Brooklynu, łoskot kubłów na śmieci i łagodne światło duszy,

którzy przytwierdzali się do kolejek metra by jeździć bez końca na
amfetaminie od Battery do świętego Bronksu dopóki hałas kół i dzieciarni
nie zagnał ich drżących ze spieczonymi ustami zmaltretowanych z
mózgiem wyzutym z jasności w posępne światło zoo,

którzy w kafeteriach Bickforda tonęli noc całą pośród imitacji świateł
podwodnej łodzi wynurzali się na popołudnia przy zleżałym piwie w
zdezelowanej knajpie Fugazziego nasłuchując głosu Anioła Zagłady w
wodorowej szafie grającej, 

 

którzy gadali bez przerwy siedemdziesiąt godzin od parku do pokoju do
baru do szpitala wariatów Bellevue do muzeum do Brooklyńskiego Mostu,

stracony batalion platonicznych gadułów skaczących z tarasów ze schodów
przeciwpożarowych z parapetów z Empire State z księżyca,

którzy pletli trzy po trzy, wrzeszcząc wymiotując szepcząc fakty,
wspomnienia i anegdoty, oczy wylazłe z orbit, szok szpitali, więzień i
wojen,

całe intelekty wyrzygiwane w totalnych wspomnieniach z rozjarzonym
wzrokiem przez siedem nocy i dni, mięso dla Synagogi rzucone na bruk,

którzy znikali w nicości zenu w New Jersey zostawiając za sobą trop nie
wyraźnych widokówek ratusza w Atlantic City,

cierpiąc wschodnie poty, reumatyzm Tangeru i migreny Chin w ponurym
pokoju w Newark na odwyku,

którzy snuli się o północy po nastawniach dworca dumając, dokąd by tu
pójść i szli, nie zostawiając złamanych serc,

którzy odpalali papierosy w bydlęcych wagonach bydlęcych wagonach
bydlęcych wagonach i przez śniegi zmierzali ku samotnym farmom w
mrok pierwszych osadników,

którzy studiowali Plotyna Poego św. Jana od Krzyża telepatię kabałę bopu
gdyż w Kansas kosmos instynktownie wibrował im u stóp,

którzy szli samotnie ulicami Idaho wypatrując wizyjnych aniołów
indiańskich, którzy byli wizyjnymi aniołami indiańskimi,

którzy uważali się jedynie za szaleńców w ów czas gdy Baltimore jaśniało w
nadnaturalnej ekstazie,

którzy pod wpływem zimowego nocnego deszczu w rozświetlonym
miasteczku wskakiwali do limuzyn Chińczyków z Oklahomy,

którzy włóczyli się głodni i samotni przez Houston węsząc jazz lub seks
lub zupę i szli za wspaniałym Hiszpanem by rozmawiać o Ameryce i
Wieczności, beznadziejna sprawa, wsiadali więc na statek do Afryki,

(...) 

Komentarze

axlowa85 :*
20/06/2012 15:39:06
bymeme :)
18/06/2012 19:31:18

Informacje o pozytywna85


Inni zdjęcia: Szczakowa Jaworzno suchy19062025.07.18 photographymagic... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24