nie miałam kiedy tu zajrzeć... w zasadzie to znowu się powywracało, znowu się narobiło. a wpizdu, cholera jasna. czy na - czy na + to nawet nie umiem ocenić. ogólnie od ostatniego wpisu to się działo, oj działo. przedtermin zaliczony, sesji brak, stypendium o krok, więc trzeba walczyć. rolki, motor, keszyki, densy, kilka meczy, praca, uczelnia. oooo wszystko, wszystko. nawet ludzie zaczęli zaskakiwać mnie bardziej niż zawsze... powoli pogoda zaczyna się robić wiosenna, aż chce się żyć ! przedwczoraj skosztowaliśmy najlpeszych lodów w mieście - jak dla mnie smaczne, bardzo. dziś dawno nieodwiedzane pogotowie. pozdrawiam kolege z kolejki :) na szczęście obyło się bez gipsu. nareszcie weekend, wolny weekend, bez uczelni. trzeba się za to pouczyć, ale to później... swoją drogą cieszy mnie to, że w końcu jakieś fajne relacje się budują z el studente z uczelni. jak najbardziej na +.
czekam na wasz ślub ! lada moment ;)
nie wiedzialam, że umiem być tak cierpliwa i czekać. lecz pojawia się pytanie, na co tak na prawdę czekam. czy warto?
nie powiedziałabym, że tak można jakoś wyczarować to wszystko.
może to jeszcze nie czas.
a sobie cele obrałam, że prędzej się przekręcę niż je spełnie.
CHOĆ RAZ POSŁUCHAJ OJCA.