Czytam nową ksiażkę. To zabawne, kiedy zatapiam się w fabule i zapomnam o życiu wokół mnie. "Cześć Martaa!" Nagle się wszystkim przypomina, że jednak mnie znają. Pojebało was? "Czeeeść" odpowiadam i uśmiecham się. Ty gnoju. Złożeczę przez chwilę w myślach i wracam do lektury. O nie, rozmawiać to my nie będziemy.
"- A Ty jesteś właśnie taki...
- Jaki?...
- Taki szukający tego, czego pragniesz tam, gdzie tego nie ma."
A zaraz... czy ja dobrze szukam? No nic. Skupmy się na życiu bohatera. HAHA! Koleś ma na imię Denat!
"(...)Zacząłem ją delikatnie pieścić. Później zaangażowałem się bardziej. To było coś wspaniałego, dotykanie tej dziewczyny i okazywane przez nią doznania. Sam byłem bardzo podniecony, ale nie zamierzała mnie dotknąć. (...)"
Wydaje mi się, że zakładka którą wybrałam, żeby zaznaczać moment, w którym skończyłam, jest nieodpowiednia. Jezusowi Miłosiernemu mogłoby się to niespodobać. Ćśśś... - odwracam kartonik, żeby nie widział.
Life is hard
And so am i
You'd better give me something
So i don't die
Before i sputter out
Life is white
And i am black
Jesus and his lawyer
Are coming back
Oh my darling
Will you be here
Before i sputter out
No ale wróćmy do formy uprzedniej.
Mowa srebrem, milczenie złotem.
Inni zdjęcia: ... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24