The end.

W zyciu kazdego czlowieka przychodzi taki moment kiedy nie wie jak ma dalej życ. Kiedy nie wyobraża sobie dalszej egzystencji. Ten moment jest idealny do zadania sobie jednego malego, pieprzonego pytanka. Po co żyć? 

Przeciez to jasne jak słońce ze zycie prowadzi tylko do śmierci. 

Jednak, nurtuje mnie jedna kwestia. Czego, do cholery, czlowiek szuka przez cale zycie? 
Miłości? Przeciez ona nie istnieje. 

... dobra, przepraszam, moglem kogos urazic tym skromnym stwierdzeniem, jednak mam powody aby tak tweirdzic. Kochałem. Byłem kochany. Nienawidzilem. Bylem nienawidzony. Kocham. Jestem nienawidzony.

  Jak to mozliwe ze jednego dnia ktos mowi Ci ze Cie kocha, a pare chwil później nienawidzi Cie z calego serca. 

Jednego dnia chce byc z Toba do konca zycia, planujecie jak bedzie wygladal wasz dom, ogród, ile bedziecie mieli pokoi i jak duzy telewizor, a nastepnie to wszystko niszczy. 
a i najzabawniejsze: Ty nic nie zrobilaś. kochalaś, byłaś, opiekowalas sie, nie zdradzałeś, nie okłamywałeś.
Czy to nie potwierdzenie tezy iz milosc jest tylko wyimaginowaną i wyidelizowaną Atlantydą, na którą nikt nigdy nie dotrze?

Mysle ze mam prawo tak sądzic.

Jesli sie myle to mnie poprawujcie..
Czy zycie musi byc az tak trudne? Błagam, niech ktos mi odpowie...

                                                                                                                                                 ...albo zabije.