Zbrosławice, 2012.
Fot. Emilia Burnat
Zrolowany koń. :<
Dzisiaj miała być lekka jazda a wyszedł porządny trening.
Głównie skupiłyśmy się dziś na rytmicznym, spokojnym galopie. Bardzo fajnie się niosła, zad w akcji, wysoko ustawiona, lekka na wodzach.
Zaczełam maltretować przejścia z galopu do stępą. Zamierzenie było stęp-galop-stęp. Przejścia "w góre" bez problemu, choć zbyt gwałtowne.
"W dół" niespecjalnie, w końcu pojechałam na bardzo ciasne koło i tam wyszło jakieś krzywe, rozdrobnione przejście a'la do stępa. Nie okresliłabym go jako dobre ale i tak lepsze niż wcześniejsze gdzie zawsze było z 6 kroków kłusa...
Pochwaliłam, występowałam, dałam jabłuszka, umyłam nóżki i do domu. :D
Próbowałam jeździć ze strzemionami przywiązanymi do popręgu-podobno super działa na latające łydki. Podobno...
Gdzie jedziłam na sznurkach łydka latała mi jeszcze bardziej ale od przodu do tyłu. O.o
Za to jak je zdjełam to zobaczyłam poprawę. :) Może dalej je czasem odstawiam ale nie latają już aż tak bardzo, mocniej obciążam strzemię.
Jutro dla relaksu i w nagorde za ostatnie treningi powozimy się na cordeo. :)