zycie lubi płatac rozne figle, zwłaszcza mi, takie przynajmniej odnosze wrazenie...
kiedy juz wydaje mi sie ze bedzie dobrze, pojawia sie ta iskierka nadziei i .... nie mija chwila a wszystko przepadlo...
jest tak w kazdej 'kategorii', najgorsze jest to, ze ja sama sprawiam sobie najwiecej klopotow, az tak chce spieprzyc sobie zycie? a moze mam rozdwojenie jazni;| i taka inna ja siedzi po drugiej stronie mojego umyslu i knuje jak tu sobie zaszkodzic....?
to wychodzi mi najlepiej, przynajmniej wiem w czym jestem dobra :)
nic tu nie jest tak proste jakbym chciala, chociazby latwiejsze, ale nie! czego niedotkne to spierdole!
niewiem czemu wogole to tu pisze, moze znowu wydaje mi sie ze pomoze mi wyzucenie tego z siebie? a jak sie pozniej okaze, zobaczy to niepozadana osoba i co...? eh... jestem zalosna...
innym wmawiam ze sa mile chwile dla ktorych warto zyc, ale czy ja ich nie oklamuje? sama zaczynam w to watpic,
carpe diem? to niedziala, nie w tym zyciu, moze gdybym stala sie zlodziejka, wyjechala do innego kraju albo na inny kontynent, zmienila dane osobowe, nieprzejmowalabym sie niczym i niki , to moze... moze cos by z tego bylo ;) sprobowac?
nie.
a dlaczego? bo mimo tego calego gowna to sa naprawde osoby ktorym warto pomoc i postarac sie niezawiesc... niewiem co bym zrobila gdybym zawiodla przyjaciol....
to jest gorsze, ba! najokropniejsza zecz jaka moglabym zrobic, naprawde wole spaprac swoje zycie niz czyjes
co mi pozostaje? postarac sie pomoc kazdemu z was na tyle, zebyscie nie mieli podobnego myslenia jak moje i zostawic siebie na pastwe losu :)
niech sie dzieje co chce ze mna, juz mi niezalezy