no to dziesiątego pykło nam 9 miechów ;)
tydzień po wyjeździe integracyjnym miedzy nami był hardcorowy, tzn ja miałam jakieś humorki czy coś, ale dał radę :))
Po wczorj wiem, jakie smutne dni były by bez niego ;-)
Wczoraj też, jakby coś się zmieniło.. We mnie. Wstałam i czułam, że nic się nie zmieniło, bo nic się samo nie zrobi, ale że ja coś muszę zmienić. Jakby tak... mam te CAŁE szesnaście lat (omgomg dorosła ja), ale tak na prawdę to nic nie osiągnęłam. Dużo spraw rozpoczęłam i nie skończyłam, dużo chciałam się nauczyć - nic się nei nauczyłam, za dużo powiedziałam. No czas to zmienić no nie :))
W szkole spoko. Do środy wkuwanie... hehehe.
Dziś dzionek z Ewą, a jaaak <3
No to tego, czas zmieniać świat ;*
obiad sam sie nie ugotuje....