MĄŻ
Boże, czyś Ty sam uświęcił związek dwóch ciał? czy Ty sam wykrzekł, że nic ich rozerwać nie zdoła, choć dusze się odepchną od siebie, pójdą każda w swoją stronę i ciałą gdyby dwa tupy zostawią przy sobie?
MĄŻ
Czuję, że powinienem cię kochać.
ŻONA
Dobiłeś mnie jednym: "powinienem". Ach! lepiej wstań i powiedz: "nie kocham" - przynajmniej będę wiedziała wszystko - wszystko.
ŻONA
Dozwól chwil kilka jeszcze, a stanę się godną ciebie.
MĄŻ
Jak to?
ŻONA
Modliłam się trzy noce i Bóg mnie wysłuchał.
MĄŻ
Nie rozumiem cię.
ŻONA
Od kiedy cię straciła, zaszła odmiana we mnie - "Panie Boże", mówiłam i biłam się w piersi, i gromnicę przystawiałam do piersi, i pokutowałam, "spuść na mnie ducha pozeji", i trzeciego dnia rana stałam się poetą.
MĄŻ
Mario!
ŻONA
Henryku, mną teraz już nie pogardzisz - jeste pełna natchnienia - wieczorami już mnie nie będziesz porzucał.
MĄŻ
Nigdy, nigdy.
ŻONA
Patrz na mnie - Czy nie zrównałam się z tobą? - Wszystko pojmę, zrozumiem, wydam, wygram wyśpiewam - Morze, gwiazdy, burza, bitwa - Tak, gwiazdy, burza, morze - ach! wymknęło się jeszcze coś - bitwa. - Musisz mnie zaprowadzić na bitwę i ujrzę i opiszę - trup, całun, krew, fala, rosa, trumna.
Nieskończoność mnie obleje
I jak ptraj w nieskończoności
Błękit skrzydłami rozwieję
I lecąc, się rozemdleję
W czarnej nicości.
eh. faceci...
a lektury też da się lubić.
polecam.
Nie-Boska komedia.