Rozliczenie wlasnego zycia jako pracownik sredniej grupy spolecznej z 1948.Gdy mysle o tym wszystkim co sie wdarzylo napelnia mnie szczescie. Czesto mysle o tym czy wsztsko poukladalo sie tak jak nalezy i dzieki bogu tak wlasnie jest. Mam wspaniala kobiete, ktora poswiecila duzo zeby zemn byc, mam wspnialych przyjaciol ktorzy mnie wspieraja, oraz mam pare punktow kontrolnych ktore zawsze powiedza mi co sie dzieje oraz pomoga. Moja obojetnosc nie wynika z niechceci ale z chlodego podejscia do ludzi. Zawasze mam dysntans i nie boje sie powiedziec ze kogos nie nawidze chociaz kogos nie znam. czesto wystarczy mi pierwsze spotkanie by kogos skreslic. pewnie uwazacie ze to puste i wam to przeszkadza, ale jak dla mnei too jest swietne rozwizanie. Gdyz za zwyczaj nie trace czasu na ludzi ktorzy nic nie wniosa do mojego zycia badz do czegos mi sie przydadza. Mam juz gotowa swoja hierachie ktora zawsze bedzie na pierwszym miejscu. Ludzie ktorzy probuja wejsc w jki kolwiek sposb w moe zycie czeka dlugi chlód w moich oczach i glosie mozedlatego wiele sie zniecheca i dajje sobie spokuj. la eistotni ejestem trudnym czlowiekiem i bliscy sa mi tylko ci ktorzy sa tego warci. skoncze jutro... nie mam sily