Kiedyś załamana szłam przez ciemne uliczki parku... Ciemne tło... Ciemna ja... Zabłąkana wśród życia dróg błądziłam.. gubiłam droge... Łzy ciekły jak z dużej chmury... ale nie poddawałam się... szłam dalej... bo wiedziałam, że zawsze z jakiejś sytuacji jest wyjście... wiedziałam, że na jej końcu ktoś na mnie czeka... i nie myliłam się... ON tam stał... Szedł jak ja... zabłąkany... w ręce coś trzymał... czułam idąc dalej, coraz bliżej niego, że serce przyspiesza... jak przed występem-trema... gdy podeszłam dość blisko żeby zobaczyć co trzyma, moje serce chciało wyskoczyć... zobaczyłam, że to było serce... Jego serce... podbiegłam i zapytałam się co się stało?. Spojrzał na mnie błagalnym i zapłakalnym wzrokiem... odgarnęłam jego kruczo czarne włosy z jego rudych oczu... dotknęłam jego policzka... było zimne i mokre od łez... zapytałam-jak moge pomóc?... wybełkotał-pomóz mi... zapytałam jak?.. podał mi swoje serce... było rozdarte... ciepłe... biła z niego miłość... piękno... powiedział przez łzy...-pokochaj mnie i pozszywaj je, błagam... odpowiedzałam-zrobie to,nic się jemu nie stanie... przytuliłam go... i wyszeptałam... -pokocham i Ciebe. w sumie... już cię kocham... nieświadom tego co robi powiedział mi-ja juz cię od dawna kocham... łzy mi pociekły i wtedy powiedział mi że wie ze to jest to i że już mnie nie zostawi... przybliżył sie do mnie i pocałował... usta mniał gorące, przepełnione miłością, uczuciem, wiernością... ten pocałunek wraz z nim tkwią mi w sercu... wyjęłam swoje serce i oddałam mu jemu ze słowam-na zawsze twoja, kocham cię... już nie chce innego prócz niego... tylko on, ja i nasza zaplanowana co do prawie jednego cala przyszłość... od kiedy go poznałam moje szare drogi i szara ja zmieniło sie o 360 stopni... jest kolorowe, jasne, pełne miłości ciepła...istny raj... już to ciepło, werność i tęsknote... ale mamy siebie... przeżyjemy wszystko... nawet będąc o 10.000 km od siebie nasza więź zawsze będzie nas utrzymywać.... JA I TY NA ZAWSZE MY! kocham Cie Mateusz<3
Kocham Cię!<3!