Pokazałeś mi jak otwierać drzwi do serc.
Prowadziłeś mnie za rękę wśród krzewów dzikich róż.
Pośród kolców, drogą usypaną z płatków.
W doli i smutku. W dni i noce.
Latem biegłam za Tobą łąką kwiecistą.
Zimą trudna była przeprawa wśród śniegów.
Złote liście jesienne spadały nam na głowy.
Jak zmartwienia, smutki, jak radości nagłe.
Pokazałeś mi kim jestem.
Ujrzałam siebie nagą. Bezimienną.
Obdartą z wszelkich upiększeń. Pozorów.
Ujrzałam siebie, taką, jaką być powinnam.
Taką jakiej mnie pragnąłeś.
Pokazałeś mi to wszystko i zniknąłeś.
A tak bardzo chciałam pokazać coś Tobie...