Jak więc wyglądała moja praca w Norwegii? Nigdy w końcu nikomu nie powiedziałem prawdy.
A ta prawda jest taka:
Praca moja polegała na robieniu możliwie największego syfu na przestrzeni 15m2 przez cały dzień a potem na sprzątaniu go w pół godziny.
Na zdjęciach - syf w kuchni w czasie Sandvika Fest (czy jakoś tak, w każdym razie, talerze w najlepszym momencie pokryły podłogę obok zmywaka), Ole - chef główny pozujący do zdjęcia ze mną - najsympatyczniejsza osoba jaką tam poznałem, na kolejnym ja rzygający kebabem na imprezie rzekomo pożegnalnej dla mnie, Henry rozpaczający na widok syfu, który musi sprzątnąć.
W następnym miksie kilka ujęć autoagresji w moim wykonaniu, tylko dla widzów o mocnych żołądkach :D