Ja na Eurece i Izuś na Żabce :)
Dzisiaj najintensywniejszy dzień.
Generalnie, w stajni od 8 do 16. Cały czas o jednej podarowanej słodkiej bułce :P
Ruszyliśmy dzisiaj 10 koni. Zajebioza.
Najpierw na Eurekę, pokłusowane. Tyle-nadeszła widoczna na foto ulewa :
Potem na Dolę.
Cierpliwą, najkochańszą Dolę, której ufałam bezgranicznie :P
Wsiadłam, przejachałam kółko.
Nie wiem, jak, ale chyba zrobiła dużego kroka, ja zadziałałam dosiadem a popręg był zbyt długi (schudła).
W każdym razie, siodło znalazło się mniej więcej całkowicie na kłębie.
Doleńka dostała pierdolca, nigdy bym nie pomyślała, że wywali takiego barana. I kolejnego.
No i pierwsza Rędzińska gleba :D
Ja, jak to ja, wnerwiłam się, poniosło mnie i byłam sztywna i spięta. Nie chciałam już nic z nią robić, tylko przekłusować.
Dobrze, że wkroczyła Iza, pocieszyła i ustawiła drągi.
Mała chodziła jak marzenie. Doszłyśmy do 70 cm, co u Doli jest niezłym wynikiem. Bez wyłamania, czy zatrzymania.
I'm proud.
Jestem trochę fajterem. Tylko nie wierzę w swoje możliwości. Myślę, że dzięki tej stajni i tym ludziom uwierzę.
Życie jest piękne (choć noga jest spuchnięta).
Jutro do stajni <3