Pięćdziesiąty wpis. Macie, tu moje gibiące się sadło. GIF.
Dni mojej niewyrafinowanej egzystencji są takie nijakie. Otaczają mnie sufrażystki i pseudo-profesjonaliści, starający się zapieczętować swą kopertę nieudacznictwa moim gorzkim słowem. Siniaki na udach układają mi się w misternie niepoznawalne galaktyki. Wyszukane słownictwo zaczyna mnie nudzić, konspiracyjne szepty podświadomości irytują bardziej, niż kiedyś, leki dawno przestały przynosić ukojenie bólowi. Kryształowe podniebienie umysłu unosi się w czaszce, emanując kolorystyką zimowo-wieczornego nieba. Słońce powoli chowa się za linią horyzontu. Dotknęło mnie zapomnienie o bólu. Wenflon przebija ci sutek i nagle znajdujesz się w centrum gwiezdnej konstelacji.
Wiele osób pyta mnie czy boję się śmierci. Ludzie - mówię - nie boję się jej. Nigdy nie swojej, jeśli o to pytacie. Tak, Martynko, mówię, że jesteś uosobieniem dobra. Odpowiadasz mi, że jestem po stokroć lepsza. Kręcę głową przecząco, bo nie masz racji. Nie znałaś mnie WTEDY. Otaczam cię opieką, spoglądam krzepiąco w twe smutne niebieskie oczy i siłą oddania naruszam twój wewnętrzny proces samookaleczenia. Uśmiechasz się do mnie w zwolnionym tempie. Nie brał tego na poważnie, tak, jest kutasem, powinnam była cię ostrzec. Teraz masz ochotę go upokorzyć, uderzyć, rozpłakać się. Nie zrobisz tego, wiem. Trzymam twoje pulsujące pięści w swoich lodowatych dłoniach, maleńka, zasługujesz na kogoś o dobrym sercu. Mężczyzny, który o ciebie zadba. Tak, jak ja dbam o ludzi. Wiem, mąż idealny ze mnie.
Ludzie. Kukły, tym jesteście, nieprofesjonalne lalki, zabawki, marionetki. Nawet kunsztowne sukieneczki ze sztywnego farbowanego jedwabiu i gustowne niebieskie garnitury nie zabiorą tyle mojej uwagi, co te dwie niezwykłe istoty. Zaprzedałam duszę Dobru i Niewinności, spłonę w płomieniu szlachetności.
Zapytacie za kogo mogłabym umrzeć? Za nikogo.
Z kim żyć? Pytanie to słodko zawisa w powietrzu, nietykalne.
W milczeniu oglądam twoje filmy na youtube, Baku. Mam mieszane uczucia. Podobają mi się chude ręce Cleeo.
Mam ochotę na kawę i papierosa, ale dom pełen dzieci, a nie chcę być bodźcem demoralizacji, więc odpuszczę sobie. Zresztą, obiecałam pewnej niskiej osobie, że zacznę oszczędzać swoje płuca.
Określiłam się jako jadąca na grudniowy konwent (Raven, Baku, Mitsuo, Mana, Kyo - przybywam).
Mam lodowate palce, okazuje się, że będę musiała ogarnąć dla siebie śpiwór, bo nie mogę nigdzie znaleźć swojego, w szafach mam wyszukany burdel, muszę zastanowić się nad rodzajem ciast, doprawdy, problemy egzystencjalne. Chętnie wybrałabym się do kina. Albo do wanny pewnej niskiej kobiety.
Czuję nadchodzącą zimę w opuszkach palców, mam nadzieję na dużą ilość śniegu. Nie mam pomysłu na prezent dla Elizy. Chyba po prostu upiekę jej ogromne ciasto.
Mapę przestworzy naszkicuj mi, proszę.
Z koszmaru budzę się w Twych ramionach, ceniona.
*
Dłoń szkieletu ślizga się bezsennie po gładkiej pościeli
Roznamiętnieniem mara tuszuje niepewność, zmora kościeji
Z mlecznych wapieni spada kaskada złotych i rudych pierścieni
Gdzieś na obcym nieboskłonie słońce nieśmiało się rumieni
Gładki chłód z ceremoniałem omiata krzywizny różowego ciała
Granatowe pióropusze uśmiechów toczą grę na wargach, gorzka kara.
Inni zdjęcia: :) harrypottergallery:) harrypottergalleryHarry z Ginny harrypottergallerySzczęśliwy Remus :) harrypottergalleryRemus Lupin :) harrypottergalleryZamyślony Harry harrypottergallery:) harrypottergalleryRemus i Tonks harrypottergalleryUliczka acegRemus i Tonks harrypottergallery