To tylko taki sobie rysunek... Ale chciałabym jeszcze kiedyś znów sięgnąc po ołówek i narysowac coś co męczy mnie już od wielu lat... Pewien uśmiech... Zabójczy uśmiech i oczy przepełnione wręcz dzikim szałem... Wzrok pełen pasji przeszywający i paraliżujący swoją pewnością siebie i odwagą... Wzrok, w którym nie ma cienia wstydu i zażenowania... Pasję, która rozbiera do kości i upaja niezmiernie samym wzrokiem... Pasję, która prowadzi do granic niebios i szaleństwa... Ten błysk głeboko, bardzo głęboko w oku... Dziką, czystą namiętnośc spoglądającą spod kapelusza... Twarz błądzącą po mioch snach, której nie potrafię utrwalic ołówkiem...