Przyszedł do niej i ją mocno i namiętnie pocałował. Wtedy ona prosiła, wręcz błagała by został z nią dłużej lecz on odmówił jej, przeprosił i jeszcze raz ją pocałował. Wybiegł wtedy z jej małego domku pośpiesznie. Nad jej domem rozpętała się dzika i szalona burza, pioruny waliły jak oszalałe wokół jej domku lecz ona się nie bała podtrzymywała ją myśl o nim i o jego namiętnych pocałunkach.
Płacząc położyła się do łóżka i wtedy się zjawił ON, pragnął jej i jej krwi płynącej szybciej na jego widok w jej cienkich żyłach. Krzyczał i rzucał wszystkim co mu w ręce wpadło, bo ona nie chciała mu dać tego czego od niej chciał. Odmawiała chociaż coraz mniej o tym była przekonana lecz jeszcze chwile sie opierała i wtedy uległa jemu i robiła to czego ON sobie życzył. Chociaż myślała o innym robiła to co jej kazał. Robiła to ze łzami w oczach, a ON się upajał tym widokiem, było to dla niego jak narkotyk, którego od dawna pragnął i porządał coraz bardziej z dnia na dzień...