Siódmy dzień bez papierosa. Nawet z tabletkami wspomagającymi jest to o wiele trudniejsze niż myślałem - głowa robi swoje, ani trochę nie pomaga. Jakby ktoś się zastanawiał nad częstotliwością wstawiania moich wypocin, to tak, piszę gdy jest źle. Chociaż ostatnio nawet za pisanie nie jestem w stanie się zabrać. Nie potrafię stwierdzić dlaczego czuję się tak, a nie inaczej i co powoduje, że się czuję jak ścierwo. Ostatnio mam takie uczucie, jakbym nie mógł się w ogóle czuć, jakby nie wypadało. Po części znam przyczynę takiego stanu rzeczy - muszę być silny dla kogoś innego, kto potrzebuje bardziej pomocy i uwagi niż ja. Lecz to nie te czasy, nie ten wiek i nie ten stan. Jestem weteranem tysiąca psychicznych wojen. Niebawem kończę 24 lata. Pomimo tak młodego wieku, czuję się jakbym tułał się przez kilka wieków w cieniu. Zmęczony, wychudzony, głodny i spragniony, nie pamiętający twarzy, głosów, śmiechu, uczuć, zapachu, niczym Frodo u stóp góry przeznaczenia. Tylko swąd spalenizny, jałowe pola i rzeki lawy. Psychiczna wyprawa na Mount Everest ze starym na plecach, idąc to tyłu. Aż mnie kolana zabolały. Zapaliłbym. Zjarałbym się. Schlałbym się. Cokolwiek aby wymazać lub chociaż rozmazać. Wydaje mi się, że zyskując jedno, tracę drugie. W pewnych aspektach życia zaczynam tracić nieświadomie grunt pod nogami. Jakby różnego rodzaju szczęście nie łączy się ze sobą. Rezygnacja z jednego dla drugiego. Nie podoba mi się to, szczególnie, że za ziarnko słodyczy otrzymuję garść goryczy. Jak zacząć cieszyć się w pełni tym co się ma - nie każdego dnia spotyka się osobę, którą kocha się ponad wszystko i to w wzajemnością. Dlaczego to jest niewystarczające dla mojej głowy? Jak zacząć być szczęśliwym? Jak zacząć ufać i nie być zazdrosnym o głupoty? Jak być szczerym wśród nieszczerych? Jak się otworzyć, gdy inni zamykają przed Tobą drzwi? Jak przyjmować rady od ludzi, którzy ich nie stosują? Gdzie szukać wschód, jeśli gdzie nie spojrzysz słońce zachodzi? Z dnia na dzień pojawia się więcej pytań i mniej odpowiedzi. Postępy przestają być zauważalne. Nadchodzi przypływ? A może to kolejne tsunami? Znów nadchodzi strach o przyszłość. Zawsze się coś pierdoli.