Pewnego razu zaczęłam pisać... Ambiwalentne odczucia wciskają pauzy w każde zadanie. Moje myśli są równie nieokiełznane jak moje włosy.
Wróciłam z sennej i opanowanej kurzem sali. Odetchnęłam z ulgą, zrzucając z siebie ciężką torbę. Znów w mojej głowie kłębiły się myśli dotyczące serii złych zdarzeń z przeszłości. Nie chciałam ich przywoływać- same odnajdywały się w moim, skorym do autodestrukcyjnych figli, umyśle. Odkręciłam wodę, sprawdzając jej zmiany temperatury. Wtedy usłyszałam pukanie do drzwi.
- Już idę - krzyknęłam.
Za drzwiami panowała cisza, chciałam jak najszybciej powitać i pożegnać swojego gościa.
- Witam, właśnie wprowadziłem się do mieszkania naprzeciwko. Jestem jeszcze studentem. Chciałem jedynie zawiadomić panią o takim stanie rzeczy.
- Dzień dobry, bardzo mi miło - tak właściwie nie było mi miło, skupiłam się na odganianiu zmarzniętą stopą swojego pręgowanego kota, który przyglądał się natarczywie temu młodemu mężczyźnie.
- Nie będę pani dłużej niepokoił - odrzekł.
W czasie tej krótkiej rozmowy zauważyłam kolor jego włosów, przypominający o dawno minionych żniwach. Twarz naznaczona paroksyzmem przemęczenia, nieco anemiczna sylwetka i nienaganny styl tworzyły jego postać. Tymczasem niezwykła sylwetka oddalała się wąskim korytarzem. Zamknęłam z rozmachem drzwi, pogłaskałam kota przybłędę i tego dnia nie rozmyślałam już dłużej o nowym mieszkańcu starej kamienicy.