To był gorący dzień w piekle.
Szatan siedział przy biurku, co rusz poluzowując krawat. Odkąd przytył, strasznie ciężko było mu wytrzymać w robocie. Ale jak jest się szefem, to co można zrobić - wolnego nie ma. Oprócz tego, słabo stał ostatnio z duszami, a wpisywanie do rejestru ateistów nudziło go okropnie. Żadnego przyzwoitego seryjnego mordercy, zbrodniarza wojennego, gwałciciela, tyrana i dyktatora. Gdzie Dżingis Chan, albo choć jakiś Hitler czy Stalin?
No i jeszcze ten upierdliwy służbista w "Dziewiątce", który podkręcał temperaturę o 900 tys. stopni co minutę. Niech go diabli!
Pocieszały go tylko malutkie sukcesiki, ot błahostki codziennego dnia pracy. A to USA kogoś tam najechało w obronie Wolnego Świata, a to Muzułmanie ukamienowali pobratymca za małżeństwo niezgodne z szariatem. O, a to co? Festiwal w Polsce, doszedł do skutku, sataniści...O!
Złapał za telefon i warknął krótko do mnie!"
W czasie krótszym niż ostatnie westchnienie grzesznika stał przed nim Boruta.
- Ta, szefie - zapytał ze spojrzeniem, które zdradzało dwie bezgraniczne rzeczy: głupotę i uwielbienie.
- Ten festiwal to u ciebie? - zapytał oschle Szatan.
- U mnie, wielka impreza, The Thorn, Acid Drinkers, Rootwater, Trauma -czołówka metalu...- zaczął pieczołowicie wymieniać pomagier.
- ...dobra, dobra - przerwał mu szef. - Ofiary w ludziach, czarne msze, zbiorowe gwałty?
- Errr, no, nie, raczej nie... - Boruta zwinął się w kłębek. Wiedział czym grozi złość szefa, do tej pory ludzie zastanawiają się, co to za wybuch zgładził dinozaury.
- Kota choć, kurde, zjedli?! - zapytał rozgniewany Książe Ciemności. Na północnej półkuli właśnie zdarzyły się dwa trzęsienia ziemi.
- Nnnniiiee - pisnął diabeł i prawie zniknął. Spodziewał się najgorszego.
- Czyli co, żadnego prawdziwego wyznawcy, sami niedzielni sataniści, jak ten ciota....[anonim]? - grzmiał Szatan. W tej samej chwili w Japonii wybuchł wulkan.
Boruta tylko pokręcił głową, choć nie było tego widać, gdyż był mniejszy od ucha igielnego.
Zamiast eksplozji gniewu i furii, Szatan westchnął ciężko i usiadł z powrotem, syknąwszy z bólu. Dokuczały mu hemoroidy.
- Trudno, przynajmniej pokazali moje logo - stwierdził z rezygnacją. A do wychodzącego szparą pod drzwiami Boruty krzyknął:
- I podnieść temperaturę na ósmym kręgu. Nie są tu na wczasach w Islandii! Rozpieszcza ich ten Rokita!
Zza drzwi dało się słyszeć malutkie i cichutkie "ta jest, szefie".