Po raz któryś już wchodzę tu i zmieniam treść wpisu.. dziś nie jestem poukładana.
Dzień w szkole miną szybko a jednocześnie smętnie. Zmieniałam tylko miejsca w ławkach i przyglądałam się ludziom na korytarzu, tłum młodzieży przedarł się przez ten budynek w czasie siedmiu godzin. Nie do końca mogę powiedzieć czy tak na prawdę byłam w ogóle dziś obecna i całkowicie przytwierdzona do ziemi oraz rzeczywistości. Raczej trzeba było budzić mnie i wybawiać z zamyślenia.. Jestem rozkojarzona, moje myśli krążyły w okół opowiadania które przeczytałam. Poruszyło mną dogłębnie. Historia szesnastoletniego chłopca który został niewolnikiem/zabawką.. wykorzystywany, bity, gwałcony..
Ocierając się o śmierć, zasypiał ze strachem w oczach czekając na lepsze jutro.
Niesamowite że udało mu się odnaleźć prawdziwe szczęście w ramionach jednego z gangsterów.
To było piękne a zarazem przerażające uczucie zasmakować, dotknąć czegoś innego nie tak delikatnego i niewinnego.. bardziej brutalnego.
Po przeczytaniu pomyślałam - film! powinni to wyreżyserować!
może kiedyś mi się uda, to zrobić!
gdzie prawdziwe przyjaźnie od piaskownicy? gdzie miliony chwil na podwórku? gdzie zaufanie ponad normę? nie ma nic, nie ma nic co można nazywać prawdziwym.
Lubię komplikować swoje życie, uzależniając się od tego dupka, wypisując stek bzdur tutaj, słuchając dołujących kawałków, paląc ponad normę, wkurzając się na byle co. a przecież można łatwiej, tylko dlaczego wolę inaczej?
nie pytaj co słychać i tak nie usłyszysz prawdy. nie od niej.