Zdjęcie stare, uuhu.
Wiecie zawsze marzyłam o przyjaciołach. Po tylu latach modlitw do Bozi mam to. I jestem tak cholernie wdzięczna. Mimo, że nie umiem powiedzieć dokładnie tego co czuję prosto w oczy, wiem, że mnie rozumieją. Tak sobie siedzę i ryczę, że tak naprawdę cały ten świat jest do niczego jeśli marzenia się nie spełniają.
Oglądałyśmy 'Zmierzch' i wogóle piękna miłość itd. ale to literacka fikcja. I wiecie? To jest najgorsze, że takie nieszczęsne nastolatki zaczynają po takim filmie ryczeć. I tak też było. Każda z obecnych doznała tego, że ktoś się nią opiekuje, dzwoni, martwi się. Ja jedyna nie i mimo, że mówiłam im co innego, o to mi właśnie chodziło. Nie umiem być teraz szczęśliwa, nie w tej chwili i wiem, że przyjmuje odpowiednią maskę na dzień, ale kiedy przekraczam próg domu znów jestem tą samą naiwną Natalią.
Siostra jutro przyjeżdza, a ja wyjeżdzam do Wojska.
Po prostu położe się i odetnę.
Oj wiem, żałosna jestem.