Zero retuszu. Zero poprawek. Oślepiona lampą po wczesnej poudce w drodze do Paryża.
Boże jak ja chce tam wrócić. Do tych kamieniczek, do tego tłoku na ulicach.
Tam jest po prostu pięknie. Nawet domki dla bezdomnych nie przeszkadzają.
WAKACJE - najbardziej wyczekiwany przezemnie okres w roku.
Miało być zabujczo, a wyjdzie do dupy.
Większość mojego wolnego czasu spędzę w domu.
Dziś Noc ZAKUPOŻERCÓW. Yeah.
W końcu ich ubłagałam. Tylko samej tak dziwnie.
Chętni?
Wczoraj i przedwczoraj było bosko. Tylko nadal nie dostałam zdjęć.
W parku i wszędzie. Jutro pokonamy Joannę K. w lotkach.
Nie damy się jej. My będziemy górą.
Jakaś głupa "Ewa gotuję" leci. Nie mogę ścierpieć tej baby.
Takie to przesłodzone.
Od przyszłego tygodnia na czereśnie.
W końcu jakaś gotówka padnie.
I super tanie buty od Jimmi'ego Choo wpadną.
Całe pół roku na nie zbieram.