Hmm... To piękny dzień. w cieniuchyba ze 30 stopni, a jasobie siedze wisłucham Fisza. Mojego Fisza. I zastanawiam się na tym, co by było, gdyby ten rok się nie zdarzył. NIe gdyby się cofnać, ale gdyby tak po prostu - jeszcze się nie wydarzył. Jakich decyzji, które być może, nazywam dzisiaj błędami, bym nie podjęła. Co by się stało, gdybym stała teraz w tym miejscu, w którym byłam dokładnie 365 dni temu, bo to byłby dobry dzień do podejmowania decyzji. I wydaje mi sie, że wiem, co bym zrobiła. Znów nie zwracałabym uwagi na skutki. Przecież prawie nigdy nie zwracam. Rok. Niby minął, a ja tak naprawdę stoję w tym samym miejscu i wcale nie jestem mądrzejsza. Różnica jest taka, że zaczynają mi już zanikać włókna kolagenowe i chyba już nie rosnę. Poza tym nie zmieniło się zupełnie nic. Rozwój mojej osobowości zatrzyma łsię jakieś 10 miesiecy temu i stoi miejscu. I już mam dosyć Fisza, bo łeb mi pęka po lednicku. Wszystko. Nie maluję dziś oczu i ubieram się w miarę ładnie. Jak dziewczynka. Dobrze mi jest tak jak dziś. Ze strumieniem myśli, który był tak długo tłumiony. Po Lednicy trzeba wrócić odmienionym. Pytanie na jak długo.