Niedługo nie będę pamiętać o cieple tej jesieni. Słońce co tydzień ginie w krwistym horyzocie, a w szumie spadającyh liści brakuje lekkich głosów. Będę się wsłuchiwać, dopóki ostatnich barw nie strąci wiatr. Stwaiając kroki w nocnym pociągu nie czuję już ich ciężkości. Wracam i wyjeżdżam z jedną myślą, będącą pojedynczym łącznikiem dwóch tożsamości. W pewnym aspekcie rozmyślań to miejsca bliźniacze . W każdym brakuje pierwszego słowa.