Ferie, ferie i po feriach.
Kończę je Minimaxem oraz Beatles'ami wracając do korzeni mojego szcześcia.
Bardzo mile uzależniające były te dwa tygodnie i mimo zbyt gwałtownego i bolesnego powrotu do rzeczywistości uśmiecham się wspominając każdą najmniejszą chwilę, zimowo-pracowity poranek, miły wieczór w Perle, muszyński spacer oraz długie sekundy spędzone na dokładnym i dogłębnym słuchaniu płyt winylowych.
Nie wiem jak mam dziękować za tak ogromne szczęście więc może po prostu tak jak zwykle uśmiechnę się przewlekle, delikatnie kołysząc się w rytmie słów kojącego głosu. :)
Posmak dobrej muzyki od 21 do północy: