sei piu bello volcano delle miei mani
lo stesso anch'io
per te.
Lubię obserwować ludzi.
Przez przypadek dostawać od nich jakieś rady.
Siedzieć 10 metrów od skłóconej pary, która po chwili się przytula i przeprasza.
Obserwować z daleka płaczącą kobietę, wybiegającą z budynku.
Jej męża biegnącego za nią.
Ciężarną roześmianą dziewczynę siedzącą z narzeczonym na ławce.
Głaskającą jego dłoń.
Dziecko ciągnące mamę za spódnicę.
Dwóch braci, dogryzających sobie.
Parę emerytów wolno przemieszczających się w tłumie.
Chłopaka, czekającego na dziewczynę, ze zwiędniętą różą w ręku.
Przyjaciółki, plotkujące i żalące się sobie.
Parę młodych niewidzących świata poza sobą.
I wtedy myślę sobie:
skłócona para wróci do domu, wypiją herbatę i obejrzą jakiś film przytulając się do siebie.
mąż dogoni płaczącą żonę, zacznie wszystko wyjaśniać, może też ją przytuli.
Za kilka miesięcy nie narzeczeni a małżeństwo będzie siedziało na tej samej ławce z niemowlęciem na kolanach.
Dziecko dalej będzie ciągło mamę za spódnicę.
Bracia, wrócą do domu obrażeni na siebie.
Para emerytów dojdzie do celu z uśmiechem na ustach.
Zadyszana dziewczyna przepraszająca za spóźnienie powie "Kocham Cię". Chłopak uśmiechnie się i ją pocałuje.
W najbliższej kwiaciarni kupi nową, świeżą różę.
Przyjaciółki pożegnają się na przystanku i już będą żałować,że powiedziały sobie aż tak dużo.
Para młodych nie będących już parą, minie się na ulicy jakby nigdy się nie znali..
Jakby przez ten krótki moment, nie kochali się na zawsze.
A potem zrobi mi się zimno.
Wstanę z ławki i pójdę w swoją stronę.
Mijając wiele podobnych mi obserwatorów życia.