Jestem jak wieczny rowerzysta, który bezszelestnie jedzie przez życie.
Jadę przez życie przyglądając się ludziom. Mijam dziecko z tornistrem na plecach, mijam ogrodnika i kobietę, która przycina żywopłot, mijam kobietę o szerokich biodrach, która urodziła dwoje dzieci , a teraz dźwiga do domu siatki z zakupami...Mijam mężczyznę, który mimo upału jest ubrany w ciepłą kurtkę, a potem patrzę mu w twarz i wiem dlaczego...Mijam dwie młode dziewczyny, jedną ubraną w kusą sukienkę, drugą w nabijanych ćwiekami jeansach...One żyją, mają przed sobą jakiś cel, dokądś zmierzają, rozmawiają...A ja tylko jadę rowerem obok nich i nigdy nie umiem się zatrzymać. Nawet kiedy ktoś mnie woła...mówię,że nie mam czasu, nie mogę, nie zdążę. I przez cały czas zmierzam do tego, żeby znów w samotności wyprowadzić z garażu moich myśli rower i ruszyć nim przez miasto. Spotykac kolejne osoby, patrzeć im w oczy, zabierać ze sobą kilka ich myśli. Bo ja tylko jadę jak cichy rowerzysta przez świat, zbierając od ludzi wszystko, co niechcący mi oddają. Rozumiesz?
Rozumiem - powiedziałam i spojrzałam mu w oczy. Bo naprawdę rozumiałam.
Beata Pawlikowska