mogłabym powiedzieć wręcz, "kiedyś było inaczej".
Czemu dzieje się tak, że życie staje na przeciw Tobie w nieoczekiwanym momencie? Poza tym, daje Ci wielkiego kopniaka w tyłek, bardzo bolesnego, i zapadającego głęboko, głęboko w pamięć?
Zastanawiam się, dlaczego to ja zawszę muszę dostawać tego kopniaka, i dlaczego tylko mi nie może ułożyć się po własnej mysli. Cóż, może szczęście nie jest mi pisane.
Dziś minął równy miesiąc, kiedy ostatni raz zostałam przytulona, pocałowana, i kiedy usłyszałam, cichutkie "kocham Cię" wypowiadane z Twoich ust. Bolesne bardzo, gdy ma się w głowie, że nigdy się już tego nie usłyszy.
Nie pojmuję całej sytuacji. wszystkiego co dzieje się teraz, a co dziać się nie powinno. czy to nie za dużo jak na jeden miesiąc, nie za dużo bolesnych słów? nie za dużo łez i nerwów?
Zasypiam z myślą, że może jednak odezwiesz się, z najgłupszym "cześć", czy co tam innego się mówi chcąc być jedynie miłym dla drugiej osoby. Cóż, gorzej już być nie może, prawda?
z mojego domku z kart wypadła jedna, ta najważniejsza, powodująca coś bardzo bardzo złego. wszystko się sypie, nie mam już nic.
Jak dobrze że chociaż wspomnienia pozostają. Splecione dłonie. Nasz dawny, mały znak rozpoznawczy, "z Tobą za rękę, w nieznane będę szła" - chciałabym bardzo. niestety ludzie się zmieniają, sytuacja się zmienia. a nawet jeśli zaczyna być dobrze, to co tam, wszystko zawsze musi się spierdolić!
Szarga mną tysiąc, a może milion emocji, potoki łez które napływają do oczu, i są wstrzymywane myślą " jeszcze chwile, nie wybuchaj, tu są ludzie". Szkoda że nie zawsze wychodzi.
Mimo wszystko, kocham Cię jak szalona, i zrobię co w mojej mocy, żebyś znów był przy mnie.