Góry Maj 2007
stare dość... ale właśnie to co było wpłyneło na to jacy jesteśmy teraz...
ehh... myślę, że nie będę więcej pisać moich przeżyć wewnętrznych, bo i tak nikogo to nie obchodzi...
dopiero po jakimś czasie
dociera do nas co straciliśmy
i jak bardzo jesteśmy sami...
bywają silniejsi, to ci którzy potrafią się śmiać
ale słabi ciągle płaczą... wciąż jest im źle
a inni zamiast pomóc śmieją się szyderczo w twarz
przecież nie obchodzi ich czyjaś krzywda...
nie moge dłużej patrzeć na to
jak ona płacze, a on się śmieje
zostawił ją gdy go najbardziej potrzebowała
najgorsze jest, że ciągle to pamięta
tak jakby zatrzymała się w jednej chwili
chwili, kiedy ich łańcuch istnienia się przerwał
ale ona w to nie wierzy...
nie może sie z tym pogodzić
przecież było tyle zapewnień
czy wybaczy mu?
spytajcie jej...