Było już późno. Umówiła się z przyjaciółkami. Ubrała się ciepło , bo na dworze strasznie padał śnieg. Poszłą w wyznaczone wcześniej miejsce. Gdy tylko ją zobaczyły już wiedziały co się stało. Od kilku dni między nimi nie było dobrze. Zerwał z nią. Tak z dnia na dzień . Stało się to tak nagle. Cała zapłakana przytuliła się w ramiona swoich przyjaciółek , w końcu na nie zawsze mogła liczyć. Poszły na przystanek. Marika wyciągneła z torebki kilka piw. Gdy już wypiła dość dużo , wstała z ławki i krzyknęła , że Go kocha. Miała już wszystkiego dość. Zadzwoniła do Niego. Powiedziała stanowczym głosem , że tak to nie może się skończyć , bo ona nie da rady bez Niego żyć. Rozłączyła się , nie miała siły słuchać Jego tłumaczeń. Pobiegła przed siebie. Chociaż słyszała głosy dziewczyn , że ma się zatrzymać i nie robić głupot, biegła dalej. Nie przejęła się tym... Po chwili głosy ucichły. Kilka minut potem była tam , gdzie pierwszy raz się spotkali. Usiadła pod ogromnym drzewem i zaczęła płakać. Nagle usłyszała kogoś. Bardzo się przestraszyła. Jej serce biło jak szalone , bała się odwrócić . Jednak nie dała rady powstrzymać swojej ciekawości i spojrzała za siebie. Zobaczyła Jego. Przytulił ją. Powiedział , że już nie ma się czego bać. I przeprosił , za wszystko . Mówił , że od teraz wszystko się zmieni , nie wiedział co się z Nim działo , nie wiedział ,że postępując tak ranił jej uczucia. Potem otarł jej łzy spływające z jej purpurowego policzka. Delikatnie pocałował ją w czoło. Ona spojrzała na Niego i nie wydusiła z siebie ani słowa...