No to teraz opowiadanie :)
Na zdjęciu Olivia, zdjęcia wysyłamy na [email protected] :))
KOLEJNA NOTKA ZA 5 FAJNYCH! KLIKAMY WIĘC!
__________________________________________________________________________________________________________________________________________________________
WIGILJA!
Odkąd sięgam pamięcią Wigilia w moim domu nigdy nie była idealna. Moja rodzina i ja nigdy nie była idealna myślę, że to najbardziej trafne określenie. Szczególnie zapamiętałam dwie ostatnie i jestem pewna, że obecna najmocniej zapadnie mi w pamięci. Każda ma w sobie coś innego oraz każda jest zupełnie inna. Jednak jedna rzecz łączy je wszystkie. Smutek.
Dwa lata temu święta spędziłam w domu wraz z tatą, mamą i bratem, ponieważ dziadek wyjechał do rodziny. Byłam w drugiej gimnazjum i przeżywałam wtedy trudny okres swojego życia, pomimo, że z perspektywy czasu problemy jakie wtedy miałam, czyli trudna miłość i bark akceptacji dla swojego ciała były błahe. Jedynie jestem w stanie zrozumieć frustrację z mojej strony z powodu ojca. Nie był złym człowiekiem, tylko nieszczęśliwym. Dziś rozumiem na czym polegał jego problem. Wiem, że w alkoholu szukał ucieczki od bólu, który go dręczył, że przy okazji gdy miał wolne od pracy chciał napić się parę piw lub wódki. Chociaż kilkanaście miesięcy temu nienawidziłam go za to.
Przed samą ceremonią, zamknięta w swoim pokoju płakałam i bez przerwy zwracałam się z pytaniem do Boga, dlaczego choć jednej Wigilii nie może spędzić trzeźwo. Chciałam zniknąć, nie chciałam aby doszło do tej kolacji, ale niczym mgnieniem oka stół został zastawiony, a potrawy były gorące.
Stanęliśmy na środku salonu i wszyscy czekali, aż zacznę odmawiać Ojcze nasz jednak ja stałam jak słup soli mówiąc, że nie chcę. Zniecierpliwieni dalej nalegali. Nie chciałam się modlić. Miałam w sobie pełno żalu do Boga o to, że nie mogę żyć w takim spokoju jak większość moich rówieśników. Pragnęłam mieć swoje dzieciństwo i prawo do bycia beztroską. W końcu wybuchłam płaczem. Pierwszy raz tak płakałam przy rodzicach. Do tej pory robiłam to samotnie, w zamknięciu. Najlepiej w pokoju lub w łazience.
Po chwili zdobyłam się na odwagę i zaczęłam: Ojcze nasz, który jesteś w niebie&. Gdy wszyscy włączyli się ja przestałam. Następnie każdy każdemu po kolei złożył życzenia i połamał opłatkiem. Każdy miał łzy w oczach, a szczególnie ja i tata.
Najedliśmy się, aż do przesady jak co roku. Gdy było już po wszystkim, w tym samym pomieszczeniu brat i rodzice oglądali film, a ja w ciszy leżałam w moim pokoju. Było mi wstyd za tyle emocji, które mam zwyczaj ukrywać. Obiecałam sobie, że nigdy więcej tak nie postąpię.
Rok temu były najlepsze święta jakie pamiętam, chociaż miały mnóstwo nieprzyjemnych detali. Tym razem spędził je z nami dziadek. Nie lubiłam go i wciąż nie lubię, ponieważ jest złym człowiekiem i zniszczył życie ojcu. Nie byliśmy z nim szczególnie związani, dlatego uważam, że łatwiej było nam grać, że jest wszystko w porządku. Około osiemnastej wszyscy zgromadziliśmy się w tym samym salonie co zawsze, potrawy na stole ciepłe i smaczne tylko czekały, aż je ktoś skosztuje jak zawsze. Było nieco rozmów, ale nie tak swobodnych. Łzy pozostawały w zaszklonych oczach. Dziadek pochwalił potrawy, które zostały przygotowane przez mamę a to była nowość, bo zawsze mówił, że ona chce go otruć. Po kolacji dalej było w miarę spokojnie. Starałam się nie martwić tym jaka jest moja rzeczywistość.
Sylwester, który wkrótce nadszedł spędziłam właściwie z moją koleżanką internetową, z którą dziś już nie rozmawiam. Pamiętam co wtedy myślałam, jakie miałam postanowienia noworoczne i jak pragnęłam się zmienić. Obiecałam sobie między innymi, że rok 2012 będzie najlepszy, że zacznę zdrowo się odżywiać, a moje oceny będą lepsze.
Przez pierwsze dwa miesiące szło idealnie. Uśmiechałam się jak nigdy, byłam miła. Przeszłam na dietę, ćwiczyłam, a od pierwszego dnia po powrocie do szkoły byłam świetnym uczniem. Jednak, tak jak wspomniałam, trwało to zaledwie dwa, może trzy miesiące. Czułam, że naprawdę mogę wszystko.
Nieszczęście postanowiło mnie nie zostawiać i gdy próbowałam mu się postawić przybywały coraz to nowe problemy, a stare powracały. Swoje apogeum osiągnęły na początku sierpnia. Dwadzieścia trzy dni przed moimi szesnastymi urodzinami.
Oglądają telewizję usłyszałam głośne uderzenie. Okazało się, że mój tata, ten silny i niezniszczalny, dostał w zawału w łazience. Byłam jedyną osobą w mieszkaniu. Nie mogłam się do niego dostać, bo ciężarem swojego ciała zablokował drzwi. Szybki telefon na pogotowie, bieg do sąsiadów po pomoc, czterdzieści minut resuscytacji, rozpacz matki, a na końcu była śmierć. Dokładnie dwadzieścia pięć minut po północy. Następnie pogrzeb, a z nim tylko cisza i pustka.
W tym roku niefortunnie brat dostał dyżur w pracy, aż do północy. Moja Wigilia będzie obchodzona jedynie z mamą, mimo że prosiłam abyśmy jej nie świętowały.
Gdybym zobaczyła dziś gwiazdę na niebie, poprosiłabym ją tylko o Ciebie.