photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 18 LUTEGO 2012

12.

 

Rozdział 2

 

Wyobraźnia. To ona w pewien sposób pozwala nam oderwać się od smutków i złości tego świata, które nas otaczają. Bujna wyobraźnia to naprawdę niezwykły dar, który daje nam mnóstwo możliwości. Do czasu& Bo niestety te możliwości z czasem zanikają, im jesteśmy starsi, tym bardziej realistycznie patrzymy na świat. Dorastamy, mamy coraz więcej kompleksów i problemów, w których rozwiązaniu nie pomoże nam żaden zmyślony przyjaciel. Kiedy byłam mała, wszystko było banalnie proste. Żyłam w świecie, który był taki świeży, nieprzewidywalny. Wtedy wszystko cieszyło i zaskakiwało. Chciałabym jeszcze raz, choć na chwilę stać się takim dzieckiem.

Jednak rzeczywistość szybko odciągnęła mnie od tych myśli i brutalnie wyrzuciła z łóżka. Niechętnie wstałam i od razu poszłam do łazienki. Spojrzałam w lustro i cicho jęknęłam. Włosy, które wczoraj prostowałam całą godzinę, w nocy ponownie stworzyły burzę ciemnych loków. Wpatrywałam się w swoje odbicie jeszcze przez chwilę. Właśnie tak, naprawdę wyglądam. Nagle poczułam, że mam dosyć tej codziennej walki z niesfornymi kosmykami włosów i z kredką do oczu. Przecież na co dzień jestem właśnie taka, jak teraz. Czemu mam to w jakiś sposób ukrywać? Założyłam sobie, że jak zmienię fryzurę i nałożę makijaż, to ludzie spojrzą na mnie inaczej. Bzdura. Nie mam zamiaru się dłużej wysilać, żeby się komuś przypodobać. Dobrze wiem, że i tak nic z tego nie wychodzi.

Poszłam do szkoły w świetnym nastroju, lecz z pewną obawą. Starałam się zachować pewność siebie, która towarzyszyła mi w domu, ale jednak bałam się reakcji moich koleżanek i kolegów. Wchodząc do klasy miałam mieszane uczucia.

- Lou! powitała mnie Alice. Wyglądasz zupełnie inaczej.

- Postanowiłam coś zmienić i mam nadzieję, że wyjdzie mi to na dobre. Uśmiechnęłam się.

- Jasne! Naprawdę ładnie ci w kręconych włosach.

 Nikt więcej nie podszedł do mnie i nie skomentował nowego wyglądu, ale Alice utwierdziła mnie w przekonaniu, że jednak warto było coś zmienić. Właściwie to nie zmienić, tylko powrócić do tego, co było dawniej. Ukazać to, jaka naprawdę jestem.

Wracając ze szkoły miałam jeszcze lepszy nastrój niż rano. Gdy przechodziłam niedaleko parku, ponownie natknęłam się na czarnego psa. Chyba mnie poznał, bo zaczął machać ogonem i z radością do mnie podbiegł. Zastanawiałam się, gdzie nocował. Czy cały czas tutaj siedział? Zrobiło mi się go trochę żal. Był sam, więc prawdopodobnie nie miał właściciela. Wyciągnęłam rękę, żeby go pogłaskać, ale zanim to zrobiłam, skoczył na mnie i zaczął lizać po twarzy. Jego masa z ogromną siłą powaliła mnie na wilgotną trawę. Zaczęłam się śmiać, a pies podzielał moją radość. Chyba bardzo mnie polubił, a i ja polubiłam jego.

- Szkoda, że nie mogę cię wziąć powiedziałam ze smutkiem.

Przechylił łeb i spojrzał na mnie z powagą. Przez chwilę wydawało mi się, że zrozumiał. Po chwili odsunęłam od siebie psa i zaczęłam myśleć, co mogę z nim zrobić. Josha tak łatwo nie przekonam, nie będzie chciał zwierzęcia. Chyba, że Linda da się namówić& Sama nie wiem. Musiałabym się naprawdę postarać. Liczę na to, że się uda. Spojrzałam z nadzieją na mojego towarzysza, który cały czas przyglądał mi się uważnie. Jego ciemne oczy patrzyły prosto na mnie. W nich także dostrzegłam iskierkę nadziei.

- Mam nadzieję, że Linda i Josh zgodzą się zabrać ciebie do domu powiedziałam mu. Ale najpierw musisz dostać jakieś imię.

Pies podniósł się z ziemi. Ja też wstałam i gorączkowo myślałam nad tym, jakie imię mogłoby do niego pasować. Rozważając tysiące możliwości, nagle wpadłam na jakiś pomysł.

- Nazwę cię Bear powiedziałam w końcu. Dlatego, że jesteś duży i czarny, jak niedźwiedź wyjaśniłam.

Chyba spodobało mu się nowe imię, bo znowu zaczął machać ogonem i zrzucił mnie na ziemię.

- Nie wolno tak robić! krzyknęłam na niego.

Spojrzał na mnie zdezorientowany i momentalnie się odsunął. Postanowiłam, że im szybciej zacznę tresurę, tym lepiej.

Bear chodził w kółko i zachęcał mnie do dalszej zabawy. Już od godziny siedziałam z nim w parku.

- Chyba muszę już iść powiedziałam cicho. Nie martw się, wrócę tu jutro.

Zrobiłam kilka kroków i odwróciłam się. Pies cały czas za mną szedł.

- Nie powiedziałam stanowczo. Ty musisz zostać.

Ruszyłam przed siebie. Po chwili usłyszałam, jak po moich śladach stąpają cztery wielkie łapy. Chyba nie zamierzał mnie posłuchać. Ale przecież Bear nie mógł iść ze mną do domu. Jedyne co mogłam zrobić, to ukryć go gdzieś.

- Więc chodź piesku powiedziałam do Beara, a on od razu za mną ruszył.

  Całą drogę szedł dotrzymując mi kroku i upewniając się co chwilę, że na pewno idę obok niego. Kiedy już byłam bardzo blisko domu, usłyszałam wołanie.

- Hej, Lou! To Cindy uśmiechała się radośnie i machała do mnie z drugiego końca ulicy.

Odwzajemniłam uśmiech i ruszyłam do niej biegiem.

- Cześć! przywitałam ją. Już wyzdrowiałaś?

- Właściwie tak. Dzisiaj wolałam jeszcze zostać w domu, ale jutro już idę do szkoły. Właśnie szłam do ciebie po lekcje. Przyjrzała mi się badawczo. Ładnie ci tak dodała po chwili. Dawno cię takiej nie widziałam&

Chyba chciała jeszcze coś dodać, ale jej uwagę przykuło coś innego. Nagle stanął przed nią wielki pies.

- To Bear pospieszyłam z wyjaśnieniami. Znalazłam go.

- Jest twój? spytała zaskoczona. Rodzice pozwolili ci go zatrzymać?

- Problem w tym, że jeszcze nawet nie wiedzą, że go znalazłam przyznałam. Zamierzam zapytać ich, czy mogę go wziąć, ale jeszcze nie teraz. Na razie muszę go gdzieś ukryć. Wiesz jacy oni są, jak przyjdę teraz do domu z psem to będzie awantura i stracę jakiekolwiek szanse na zatrzymanie go.

- Rozumiem. Cindy zamyśliła się na chwilę. W takim razie pomogę ci go ukryć.

- To świetnie ucieszyłam się. Tylko gdzie?

- Mam pewien pomysł. Chodź, pokażę ci coś.

Ruszyłyśmy w dół ulicy, a Bear cały czas podążał za nami. Szłam wąskim chodnikiem, a ostatnie jesienne liście szeleściły pod moimi stopami. Po chwili zatrzymałam się i spojrzałam przed siebie. Na widok zielonych wzgórz i starych drzew nasunęła mi się na myśl masa wspomnień. To było jedno z moich ulubionych miejsc. Nagle zobaczyłam siebie i Cindy siedzące pod wielkim dębem, kolorowe wianki z wiosennych kwiatów, zabawy w berka i w chowanego. Właśnie w tym miejscu spędziłam masę beztroskich chwil, spory kawałek dzieciństwa.

- Pamiętasz? - spytała Cindy.

- Oczywiście. Nadal przychodzę tu bardzo często.

- Ja też  przyznała.  A kojarzysz może nasz stary domek?

- No jasne!

- Wpadłam na pomysł, żeby właśnie tam schować Beara.

- To rzeczywiście mogłoby się udać  powiedziałam z entuzjazmem.

 Podeszłyśmy do naszego domku i oglądnęłyśmy go dokładnie. Przypomniałam sobie dzień, w którym go wybudowałyśmy. Widziałam dokładnie to wakacyjne słońce, czułam zapach kwiatów, słyszałam śpiew ptaków. Byłyśmy wtedy takie szczęśliwe, że możemy mieć własne miejsce, w którym będziemy mogły przesiadywać całymi dniami. Budowałyśmy ten domek całe kilka dni, a we wszystkim pomagał nam Josh.

- Jest trochę zniszczony  odezwała się Cindy.

- Musimy go szybko naprawić  postanowiłam.

- W takim razie spotkajmy się tu za kwadrans. Ja postaram się przynieść jakieś narzędzia, a ty pójdź po karmę i wodę dla Beara.

- Ok  zgodziłam się.

Komentarze

paulinkaaa206 ; ))
18/02/2012 23:26:57
tapokrecona super ;p
zapraszam do siebie
18/02/2012 17:03:17
opisy1999 Okeej .
ii Dziękuuuję Ci ; *
18/02/2012 20:19:50

jaramsiemarzeniami Ładnie . ;]
18/02/2012 18:14:17
opisy1999 Dzięki ;D
18/02/2012 20:19:33

~witek7857 ciekawe zdjęcie
18/02/2012 18:56:28
opisy1999 ; )
18/02/2012 20:19:26

Junior cytatsy Opowiadanie mega, kiedy dalsza część.? ; >

Zapraszam do mnie, dopiero zaczynam. ; )
18/02/2012 20:06:05
opisy1999 jutro będzie kolejna część.
ok .
18/02/2012 20:19:22

Informacje o opisy1999


Inni zdjęcia: Deszczowo elmar... pils93:) dorcia2700;) virgo123;) virgo123Przemyślenia xxtenshidarkxxMłodziutki clematisek :) halinamNoc. modernmedivalRowerowe możliwości bluebird11:) dorcia2700