we didn't start the fire.

nie ma to jak zdjęcie w kiblu, wiem, że są takie bardzo artystyczne i w ogóle, "przemegaśne"

ja w ogóle cała jestem przemegaśna.

"przemegaśne" jest również to, że nareszcie dostałam wypis ze szpitala, oh miesiąc po wyjściu ! refleks, drodzy lekarze.

ale nie mogę zapomnieć również o megaśnej bakterii, która to podobno we mnie siedzi, i którą można zarazić się w szpitalu, ojej, naprawdę, jak to możliwe ?  ha-ha-ha, pomijam, że jakoś nie chce mi się wierzyć w wyniki z owego szpitala, albo po prostu nie chcę dopuścić do siebie, że mam jakies gówno w sobie, ogólnie to ze mnie się robi jeden wielki szit. chyba powinnam pakować tabletka po tabletce w siebie, żeby być zdrowa, nie mam żadnej anemii ani nic takiego, więc czemu mam prawie zerową odporność... całe przedszkole przechorowałam i mi wystarczy . i tak mam zaległości po tym jak choruję.  jednakże jestem z siebie dumna, gdyż dostałam czwórkę z chemii i geografii, przedmiotów, których nienawidzę, i wzajemnie, tak , nie wykluczam z tego wzajemnie, nauczycieli, w żadnym stopniu nie wykluczam. 

dla mnie nareszcie parę godzin temu zaczął się weekend, padam po tym tygodniu, codziennie coś do nauki.

nareszcie dwa dni wolnego, mimo godziny francuskiego, ale mi to nie przeszkadza, lubię francuski.

a tak bajdełej, chyba lepiej wiem, co umiem, a co nie, a tym bardziej wiem lepiej co mam na dodatkowych lekcjach niż moja nauczycielka w szkole, więc trochę jest nie w porządku wmawiania mi, że dany czas, który zastosowałam w recenzji jest za trudny dla mnie, że nie będzie go w szkole, i że wątpi czy na dodatkowym też będę miała.  to gdzie będę miała ?   i to niby skąd tak napisałam ?         no, ale co z tego, przez następne pięć lat nadal będę się uczyła chociażby present albo passe compose.  albo nie ! będę się uczyła liczyć i przedstawiać, o tak, to napewno będzie dla mnie na odpowiednim poziomie. co jak co, ale wmawianie mi, że coś wzięłam z gotowca albo że ktoś mi napisał pracę z francuskiego naprawdę mnie denerwuje, bo to jedyna rzecz, którą tak naprawdę lubię i w miarę umiem. 

jutro otwarcie wisły, walcie ludzie drzwiami i oknami tam, a napewno długo galeria pobędzie, już to widzę jak ta cała wiara ze wsi będzie czekała z trzy godziny przed otwarciem a następnie jak tłum bydła wbiegnie do środka, ale nie martwcie się, możecie sobie tłumaczyć, że jestem zazdrosna, bo sama nie mogę iść, tłumaczcie sobie, jak chcecie.

jestem zaspana i chociaż chcę obejrzeć po raz enty oszukać przeznaczenie trzy, to najprawdopodobniej padnę zanim się zacznie. nie mam nawet siły czytać kinga, ogólnie nawet nie mam ochoty, umarła susan i jestem zła,   

wątpię czy komukolwiek będzie się chciało to czytać, ale musiałam odrobić za ten tydzień, to odrabiam,  

i nawet krzyknę "hura!" bo odpadła ada z you can dance, z niewiadomych przyczyn jej nie trawię, jakby kogoś to interesowało, no więc.

jest mi słodko na duszy, bo wszędzie czytam o zimowiskach, o snowboardzie, zimie, sportach zimowych, ach !   wspaniale, łudzę się, że gapienie się  na mój snowboard wynagrodzi mi ten tydzień, który mogłam spędzić jeżdząć i ucząć się jeździć w czechach.