photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 13 CZERWCA 2009

To miasto ważnych spraw ..

Hej;)

 

Dziś fajnie.

 

6 dni do końca roku szkolnego

7 dni do koloni ;)

 

 

Na dwór dziś z nimi?

______________________________________________________________________________________________________________

 

Zabierz mnie na drugą strone. Zabierz mnie gdzie wszystko ma swój sens.(..)

 

To koniec zabilismy w sobie wszystko.

To koniec moglismy więcej, przykro.

 

Pchnji mnie kuchennym nożem(...)

 

To koniec zabilismy w sobie wszystko.

To koniec moglismy więcej, przykro.

 

 

Wszyscy razem w jedną strone.

 

Sia laj laj la la laj

(..)

 

 

 

______________________________________________________________________________________________________

 

 

Z życia da się wyciągnąć więcej

 

 

_______________________________________________________________________________________________________

Latać to ja umiałem już od najmłodszych lat. Odkąd sięgam pamięcią to już tą łatwą w sumie umiejętność posiadałem. Chociaż może na początku to tak tylko sobie trochę podlatywałem tak tyci tyci tylko nad ziemię, bo tak generalnie to miałem lęk wysokości i każda wysokość powyżej kolan napawała mnie lękliwym strachem. Ale dzięki temu za bardzo się nie wybijałem z tłumu, no bo sami rozumiecie, że to dla niektórych dziwne mogłoby się wydawać. Często przyglądałem się przez okno dzieciom, jak w trakcie swoich zabaw wchodziły na ławkę i zeskakiwały z niej machając rękami. Śmiesznie to wyglądało, gdy tak bez żadnej koordynacji wymachiwały rękoma w górę i dół próbując opóźnić moment dotknięcia ziemi stopami, one naprawdę chciały choć przez chwilę unieść się w powietrzu i pofrunąć tak jak to potrafią postacie w bajkach. I zastanawiałem się dlaczego ja to potrafię bez najmniejszego problemu, a te dzieci mimo ustawicznych wyników wciąż spadają na ziemię. I wciąż i wciąż, i wciąż.
Pamiętam mój pierwszy raz, gdy tak naprawdę wzbiłem się w powietrze. Już w zasadzie byłem dorosły i chyba nie miałem już lęku wysokości. Stałem wtedy na parapecie okna na ostatnim piętrze najwyższego w mieście bloku i patrzyłem przed siebie chłonąc wszystkimi zmysłami przestrzeń znajdującą się przede mną i pode mną jednocześnie. Powoli zapadał zmrok, słońce do połowy zaszło za horyzont nie oświetlając już bezchmurnego nieba. Powietrze wisiało nieruchomo nie zmącone najmniejszym choćby powiewem wiatru. Kilka razy przestąpiłem z nogi na nogę, stanąłem na samej krawędzi parapetu, wiedziałem już jak to robi, bo kilka dni temu w wieżowcu naprzeciwko była balanga. Tak trochę z nudów, a trochę z ciekawości podglądałem przez otwarte okno jak w pokoju pełnym chłopców i dziewcząt trwa balanga, słychać było głośną muzykę, wszyscy pili alkohol i palili papierosy i jakąś trawkę. W pewnym momencie na parapet okna wszedł jeden z chłopców, wyprostował się i zaczął machać rękami. Pozostali zaczęli głośno skandować:
- Leć, leć!!!
I on poleciał. Tak, niestety, nie pofrunął, poleciał. Poleciał prosto na ziemię. Nie potrafił biedaczyna w odpowiedni sposób układać rąk i całego ciała, żeby chociaż poszybować ku ziemi i bezpiecznie wylądować, więc została po nim tylko krwawa plama na parkingu przed blokiem.
Wiedziałem, że nie mogę popełnić tego samego błędu, co tamten chłopiec. Nabrałem powietrza w płuca, zamknąłem oczy i &.. skoczyłem w otchłań mroku. Z początku tylko szybowałem w powietrzu przed siebie, powoli wytracając wysokość. Upajałem się tą chwilą, pierwszą w moim życiu taką prawdziwą wolnością, możliwością swobodnego szybowania w przestworzach. I wiecie co, spodobało mi się to latanie, teraz bardzo często sobie tak po prostu beztrosko szybuję nad miastem, może i nad waszymi głowami. Co?, nie wierzycie mi, że potrafię latać? A widzieliście kiedyś gołębia, który nie potrafi latać?
A ja przecież jestem gołębiem pocztowym.