Po napadzie obżarstwa postanawiam po raz kolejny spróbować z dietą baletnicy.
Tym razem musi się udać!
Jestem panicznie głodna i nawet nie wchodzę do kuchni bo wiem że się najem, a tego nie chcę.
Dam radę, dam radę, dam radę...
Dzisiaj w autobusie spotkała mnie dość miła niespodzianka. Zaczepił mnie jakiś chłopak, spędziliśmy prawie całe przedpołudnie.
Fajny koleś. ALE NIE MA GŁUPICH, NIE MAM ZAMIARU PO B. JUŻ ŻADNEMU ZAUFAĆ.
Przynajmniej na chwilę obecną daję sobie na luz. Muszę przetrawić nasze rozstanie.
"Bądźmy przyajciółmi" - Bolało. Boli nadal.
"Zapomnij. Zacznij czuć to co ja" - Bolało bardzo... Nadal bardzo boli.
Na samą myśl do oczy mi łzy napływają. Czym ja sobie na to zasłużyłam?
Na prawdę mam chyba napisane na czole "hej pobaw się mną, wykożystaj i wyrzuć" ._.
Chyba zacznę pisać Bilanse. To mnie może zmobilizuje...
__________________________________________
~jeden kubek kawy. (3kcal)
~Jogurt naturalny (145kcal)
~ciastko<porażka> (100kcal)
~caffe latte (120kcal)
Łącznie 368kcal... Miałam nie przekraczać setki...