Czarno, ciemno. Jesień idzie.
A tu się tyle dzieje... Ponownie. I znów nie wytrzymam jak się posypie. Znaczy wytrzymam, ostatnio wytrzymałam, lecz miło nie będzie.
Ale niech się dzieje...
Poza tym niedziela była wspaniała. Cały dzień w Gliwicach, pomoc przez 6h w akcji schroniska = mój piesek został oddany do adopcji! ;) Wysiłki nie poszły na marnę. Radość wielka.
A potem szybka zapiekanka na rynku z Annami.
Po... Myslovitz i Zakopower. Oczywiście na Myslo małe spanie, na Zakopower małe rozpierdziel. Potrzebowałam takiego dnia, gdzie jak wrócę do domu, to nie będę czuła nóg, głowy i całego ciała.
No bo po myslo i zako trzeba było jeszcze się napić... i wrócić do domu w nocy. Alchemik w Gliwicach polecaam! ;D
Za to po pięknym weekendzie przyszła pora na szarą, uczelnianą biurokrację. Wniosek o przedłużenie sesji: powód, bo wykładowcy mają lenia i nie chce im się wpisać ocen do usosa.
A kiedy rejstracja? Chuj wie.
Kocham UŚ.
Taki żart.
Tylko obserwowani przez użytkownika nowolowo
mogą komentować na tym fotoblogu.