Ostatnio o dziwo, dość intensywnie przypomniał mi się Kacper.
Ale nie przypomniał mi się w rodzaju jakiegoś tam bólu w serduchu, tylko całkiem przedmiotowo.
Teraz już wiem, że łączyło nas coś mega płytkiego - teraz wiadome - wcześniej, nie wiem.
Chyba zaczynam kwitnąć.
Pomimo, że wiosny nie widać, to w serduchu płynie mleko z miodem i przyjemnie oblewa ścianki moich komór i przedsionków.
To takie miłe uczucie.
Chyba chce mi się zyć, chyba chcę przeć do przodu.
JEGO zostawiłam już za sobą choć dalej się o niego martwię. Mniejsza.
Adaś jest cudowny. Chyba jest osobą, której szukam.
Pasujemy do siebie. Pomimo, że dzieli nas spora odległość chcemy to kontynuować.
Już w niedziele się widzimy, tak bardzo było mi go brak, tak bardzo przez te 2 miesiące chciałam go przytulić.
Teraz będę mogła to robić okrągły tydzień, bo będzie przy mnie ciągle.
Ach, jak cudnie.