napisałeś: przez ostatnie pół roku odnosiłem wrazenie, ze jest Ci wspaniale i miszkasz w raju.
W raju... nie. do edenskich ogrodów naprawde mi daleko. Było sporo samotnie przeplakanych wieczorów. szczególnie sobotnich. Ale,ale-
jest ok. z kazdym dniem ok coraz bardziej. Samotne wieczory juz się nie zdarzają (choc poziom intelektualny niektórych rozmówwydaje się coraz niższy).
Generalnie myśle, ze jest milo. Lubię tu mieszkać. W tej paskudnie przygnębiającej Łodzi, w progu wita mnie uśmiechnięty portier, otwiera drzwi bo rozumie,ze znowu nie moge znaleść kluczy. zawsze się gdzies skryją... Portier mnie rozpoznaje, ja rozpoznaje jego. Usmiechamy się do siebie, czasem zapyta jak egzaminy, albo czemu mam taką smutną minę w pogodny dzień. Lubię swojego portiera (nawet tego z tupecikiem). Wchodzę do budynku. Parter jest zroziony naprawde ładnie. Na pierwszy rzut oka mozna by go pomylić z hallem czegoś prężnego i bardzo prywatnego. Winda. Winda jest swojska. znajoma. Przyjaźnimy sie wręcz. Kto sie czubi ten sie lubi więc wybaczam jej nawet najpodlejsze dowcipy. za 3 minuty autobus a ona nie przyjezdza... no trudno- czekanie uszlachetnia podobno. Piętro i pokoj to juz coś czego nie da sie opisać. lubie zaspana mwić ''czesc", lubie siedziec na korytarzu, lubie sie turlać, lubie szukać dziury w całym i słuchac muzyki windy, sprawdzac czy pralka wiruje.
jestem u siebie w tym wielkim szarym budynku.
meskie rozmowy o życiu i dupach do piątej rano też lubie. a co! :)