Dwa.

Jakoś zdjęć, jest po prostu oszałamiająca bez pro, ale niestety w tym miesiącu sobie go nie zafunduję. Po straceniu forsy na ubrania, myślę, że powinnam sie powstrzymać z wydawaniem kasy na pierdoły, bo mam przed sobą zakup laptopa. Już nie mogę się doczekać, bo mój dotychczasowy laptop otwiera jedno zdjęcie przez 5 minut, a to cholernie denerwujące. Od wczoraj jestem w chujowym nastroju. Wieczorem znalazlam starego photobloga, a potem poczulam się troszkę olana, ale to nieistotne. I tak siedziałam do późna, mimo, tego że miałam iść spać wcześniej, bo dzisiaj idę na noc do pracy. Wstalam przed jedenastą, wypiłam Gorący Kubek i znwo wrócilam do łóżka, tym razem z laptopem. Pisanie nowego opowiadania średnio mi idzie, bo chyba się jakoś zablokowałam i nie potrafię pisać kilka godzin pod rząd, bo już po dwudziestu minutach się męczę i nie wiem co napisać. Mam zaledwie 621 słów praktycznie samego dialogu, ale chuj z tym, każdemu przytrafi się czasem gordzy rozdział. Nie mam ochoty na nic, nie chce mi się nawet z nikim gadać, bo czuję, że wszystko i tak skończyloby się kłótnią, bo wiele rzeczy mnie męczy, ale nie zamierzam o tym rozmawiać, bo staram sie mieć wyjebane. Ostatnio odczuwam ogromną potrzeby czulości, ale jedynie mój miś jest obok, żeby dotrzymać mi towarzystwa. Przeprowadzka coraz bliżej, a jeszcze tyle roboty mnie czeka... Jestem załamana. Powinnam się ogarnąć, bo wyjdzie na to, że moje ostatnie dni wakacji spędzę na dołowaniu się przez rzeczy, których nie mogę zmienić. Mam nadzieję, że za rok wyjadę do Wielkiej Brytanii i zostawie to wszystko za sobą. Chcialabym poznać kogoś, kto da mi to, o czym marzę, ale życie to nie komedia romantyczna, więc nie ma na co liczyć. Kończę te depresyjne wywody i wracam do pisania rozdziału.. Obym nic nie zjebała.

Maybe my time will come and i'll be the lucky one..