Jadąc do Pragi nastawiałam się na wizytę w kolejnej europejskiej stolicy.
Warszawa, Amsterdam, Paryż, Madryt- ten klimat.
Nic bardziej mylnego!
W Czechach czas jakby zatrzymał się w połowie lat dziewięćdziesiątych, przynajmniej pod względem trendów modowych.
W samej Pradze turystów mnóstwo, ale klimat wspaniały! Swoboda, swojskość, luz. Zero zachodniej napinki i lansu. Zupełnie nie było widać parady próżności, chęci wyróżniania się na siłę. Określenie "normalność" nabrało nowego znaczenia :)
No i język... haha, nic dziwnego, że tam wszyscy tacy wyluzowani, skoro jeżdżą rychlikami (pociąg pospieszny), do których kupuje się jezdinki (bilety) i szama zmarzliny (lody). Nie da się być serio :D
To były 3-dniowe wakacje, mega ekspresowe, super intensywne, ale zrobiły mi w głowie dużo dobrego. Bardzo odpoczęłam psychicznie, fizycznie- bardzo się ściorałam. Doskonała kombinacja.
Teraz czekam na Macedonię