Czasem drogą dedukcji dochodze do wniosku, że nie ma TU miejsca dla mnie [gdzie TU to sciśle określone miejsce], że nie pasuje, że wszystko jest obok mnie, wokół mnie, ale mnie nie ma w tym.
Innymi razy kocham siebie, kocham TO miejse, kocham TYCH ludzi, którzy jeden dzień na mnie bluzgają, drugi przepraszają, TYCH, którzy nic o mnie nie wiedzą, nie chca wiedzieć, TYCH, którzy przy mnie są ciałem, duszą. I TYCH, którzy mnie szczerze nienawidzą. I CIEBIE też.