Spojrzałeś kiedyś w lustro i nie wiedziałeś co widzisz?
Ja tam mam. Patrzę... patrzę i nie widzę nic sensownego.
W sumie jak wygląda mój normalny dzień. Wstaję o 5:30, jem, ubieram się i do szkoły. Potem do 15:10 w szkole, a następnie tramwajem do domu. Potem trasa od przystanku do domu, obiad, lekcje, nauka, kąpiel i spać. I znowu: Wstaję o 5:30, jem, ubieram się i do szkoły. Potem do 15:10 w szkole, a następnie tramwajem do domu. Potem trasa od przystanku do domu, obiad, lekcje, nauka, kąpiel i spać... (...)
To wszystko jest puste i przezroczyste.
Dlatego jak staję przed lustrem nie widzę nic. Nawet tych beznadziejnych pryszczy, które wyskakują co moment... wszystko staje się takie nieobecne. przezroczyste i niewidzialne.
A co zrobić by znowu coś zobaczyć? Nie wiem. jeszcze nie znam złotego sposobu na niewidzialność i nieobecność.
Gdzieś istenieje. Ale jest jedna wątpliwość. Czy napewno?
____________________________________________
Czuję sie taka przezroczysta.