Skrótem nie da się opowiedzieć dnia niedziela/poniedziałek.
W opowiadaniach pisemnych nie jestem za dobra. Sory.
Może zacznę tak: To nie był zwykły wyjazd na koncert. To nie było zwykłe wyjście zespołu na scenę. To nie był zwykły powrót do domu z koncertu.
Jednakże sam punkt kulminacuyjny wyjazdu do Zielonej Góry (czyt. koncert) zniwelował wszystkie możliwe niedogodności, które nastąpiły przed, jak i po koncercie. ehę.
[nowy kolega w pociągu]
[autobysy w ZG jeżdżą o bardzo odpowiednich porach]
['przepraszam, gdzie jest klub Kawon? No Tu!']
[pomnik dla ludzi, którzy nie zdołali dojechać na koncert,
a ich bilet miał znajomy czekający przed klubem. Z autografami]
['Toreb nie przyjmujemy-
-spoko, ale to nie torba tylko plecak. turystyczny!-
- aha]
[Roguc wyglądał jak sex na nóżkach]
[uwielbiam gitarzystów z papierosem w ustach]
[planowanie spędzenia nocy na dworcu w ZG jest pomysłem złym
'przepraszamy, ale muszą panie opuścić dworzec. zamykamy']
[zamykamy]
[zamykamy]
...
specjalne podziękowania dla mej kompanki. Jogodo pamiętaj! Jesteśmy zajebiste w chuj!
A!
Weekendowy Zlot bardzo, bardzo udany. Podziękowania dla Zlotocyh. :*
[Zdjęcia będą prawdopodobnie pojawiały się w kolumnie prawej ---->
zapraszam.