siedziała na ławce.Na głowę miała naciągnięty kaptur, w ręce trzymała papierosa, którego dym wolno oplatał jej dłoń. Zaciągnęła przez moment uspakajającą ją truciznę.
Wytarła rękawem łzę, która spłynęła jej po policzku. Była smutna ale również bardzo zła... Nie potrafiła się odnaleźć w domu, dlatego usiadła w parku gdzie ostatecznie odnalazła względny spokój.
Po wypaleniu papierosa wyjęła z torby ulubiony zeszyt, zastanowiła się chwilę..po czym zaczęła pisać.
" Wiecie co? ...Nie?.... to u Was norma. Chcę Wam tylko powiedzieć, że w ogóle Was nie rozumiem. Nie rozumiem dlaczego?, czym zasłużyłam sobie na gorsze traktowanie. Doskonale zdajecie sobie sprawę kiedy, w jakich sytuacjach ranicie mnie. Nie zamydlicie mi oczu. Tak łatwo jest Wam wszystko wyjaśnić, wytłumaczyć, wybielić się. Nie potraficie ze mną porozmawiać...zastanawiałam się nad tym... brak argumentów?, strach przed konfrontacją? Przecież nie trzeba skakać sobie do gardeł.. wystarczy rozmowa, taka zwyczajna, naturalna. Zarzucacie mi wiele rzeczy. Dużo razy przyznawałam się do winy, przepraszałam żałowałam. Nikt nie jest nieomylny. Wiem, że popełniłam i popełniam błędy. Ale.. zauważyłam, że tylko ja muszę za nie przepraszać. Dlaczego gdy któraś z Was sprawi mi przykrość sprawa nie nabiera wagi?
Zawsze powtarzałam. Oczekuję szczerości. Cholernie klarownej, czystej szczerości. Jeśli nie potraficie porozmawiać ze mną o tym co Was boli? Jeśli tego nie chcecie? Jeśli nie będziecie wobec mnie szczere. To proszę........
nigdy więcej nie nazywajcie się moimi przyjaciółkami."
Postawiła kropkę kończąc ostatnie zdanie. Wstała z ławki. Nie była zła. Zastanawiała się jaką odpowiedź usłyszy.
zdawało się że żadna z nich, nie jest w stanie jej już zaskoczyć.