Tak więc w dniu wczorajszym byłam na kolacji ze swoją przeszłością. Brzmi dość niedorzecznie, wiem. W internecie często przewija się pytanie: "Uważasz że ważniejszym jest kochać, czy być kochanym?" moja odpowiedź brzmi - nie potrafię wybrać. Dlaczego? Z jednej strony, jeśli wiesz, że posiadasz kogoś, kto Cię kocha, lżej na sercu, jednak z tej drugiej, co to za szczęście, jeśli Ty nie kochasz tej osoby? Ból obupólny.
Mój nastrój na przemyślenia zawitał do mnie wczoraj. Zdałam sobie sprawę, że aż od wakacji, do dnia wczorajszego żyłam marzeniami. "Co by było gdyby?", "A jeśl bym..."[...] Dziś już tego brak. Mam wrażenie, że jedna noc wystrczyła, by zgasić ten ostatni promyczek nadziei tlący się w moim sercu. Powinnam czuć ulgę, niby nie jestem już powiązana żadnymi więziami, jestem wolna. A tymczasem, wydaje mi się, że jestem wrakiem człowieka. Niczym zrozpaczona szukam kogoś na pocieszenie. Żałosne, cholernie żałosne.
Rozmawiałam dziś z moją powierniczką, prawdopodobnie jedyną osobą, która w tym momencie nie wyprowadza mnie swoim jestestwem z równowagi i wiem, że nie powinnam się załamywać, że mam przyjaciół, mam pozornie wszystko, co ludzie zwą szczęściem. Będę szczera, nie sądziłam, że istnieją ludzie, którzy żyją samą miłością, dopóki nie zdałam sobie sprawy, że to właśnie taką osobą, jestem ja.
http://www.youtube.com/watch?v=lgT1AidzRWM