przez te kilka miesięcy nic pechowego nie przytrafiało mi się 23ego dnia miesiąca. aż zaczynałam myśleć, że te wszystkie 'peszki' to moja wyobraźnia, ale NIE. wczorajszy dzień (bo już sobota) okazał się kolejnym dniem, który można zapisać w kalendarzu pod numerem dwadzieścia trzy o treści 'o ja jebie'. XD! a więc rano zapowiadało się wszystko dobrze. śniadanie, pakowanie, obiad. ostatnia wizyta na stołówce. ryjki. *_* wyjechaliśmy po trzynastej, z myślą, że zajedziemy do ikei na zakupy. no to jedziemy. już nawet nie skomentuję tego, że w trzy godziny przejechaliśmy trzydzieści pięć kilometrów. XDDDD korek. <3 na lekkim wkurwieniu, ale jechaliśmy, z myślą, że zaraz dojedziemy do Gdyni... ale skądże. temperatura w samochodzie szalała. O_O zatrzymaliśmy się na stacji, by autko odpoczęło. i co Raścieja zauważyła? O_O że nie ma płynu w chłodnicy. fuck jea! no to wlałam litr wody, zamiast płynu, z myślą, że przejedziemy chociaż do Gdańska (albo i dalej). ale co potem Raścieja zauważyła? że 'płynu' ubywa, chociaż stoimy w miejscu. O_O fuck jea! potem zauważyłam, że coś kapie spod maski. fuck jea! 'płyn' z chłodnicy. i tak oto tym sposobem poznałam pana z Lotosu w Rumii. pozdrawiam. : D potem autko zabrała laweta. : C a co z nami? -.- CIOPOOONG. pociągiem do Gdyni. pociągiem do Iławy. autem wujka Piotrka do Ostródy. omaga. co za dzień. nie ma to jak wrócić z nad morza w dziesięć godzin. XD!
' pamiętam Cię, byliśmy razem nad brzegiem Wisły. kończył się dzień, czas przestał płynąć.. ' tak, dalej Wilki.. bo.. eh.
focisz : lubię to zdjęcie.
dobra. jestem w Ostródzie. jakieś biby?!