Nie jestem żadnym włamywaczem i tym bardziej nie chcę przywłaszczać sobie zasług właścicieki tejże strony tj. Ms Dżołeny (ohh ahh & cukierki, miodziki i orzeszki), aczkolwiek małe urozmaicenie jej tutaj nie zaszkodzi.
Cóż...być albo nie być? - oto jest pytanie...Szekspir trafił w samo sedno stawiając to pytanie na drodze Hamleta. Ale nie mam zamiaru tu hamletyzować, choć i czasem mnie dopada taka nutka melancholii. Zwracam raczej uwagę na samotność tych wszystkich biednych...zbłąkanych duszyczek. Najpierw trzeba sobie uświadomić, że wielu z nas wcale samotnymi nie jest. Możemy być sami, ale nie samotni. A wynika to najczęściej nie z przeznaczenia czy jakichś "wad wrodzonych", lecz z budowania wokół siebie swojego rodzaju ścian...Wmawiamy sobie, że los nas niemiłosiernie doświadcza, a my nie jesteśmy niczemu winni. Wystarczy zaufać sobie i światu. Jeśli nie nam, to innym uda się zburzyć tę barierę, która nie daje nam rozwinąć skrzydeł.
Zatem...
Droga Dżołeno ma
do życzeń zającowych - abyś rozpostarła swoje skrzydła i wzbiła się w przestworza.
i.